22 lutego, 2015

6.

     Tracę kontakt z rzeczywistością do czasu, gdy dociera do mnie, że muszę zachować zimną krew. Ian pochyla się nad moim ciałem, a ja biorę głęboki wdech.
     – W Dystrykcie Dwunastym jest setka dziewczyn takich jak ty. Szanse, że wylosują akurat ciebie, są niemalże równe zeru.
    W odpowiedzi jedynie kręcę głową. Ty nic nie rozumiesz, powtarzam w myślach jak mantrę. Zupełnie nic.
     – Daj jej spokój – odzywa się Yannick. – Ona potrzebuje trochę więcej czasu, by móc uporać się z własnymi myślami.
     Ian wybucha.
     – Kim ty do cholery jesteś, by mówić mi, co mam robić?
     – Jestem jej przyjacielem – odpowiada chłopak.
     – Doprawdy? Pojawiasz się zupełnie znikąd. Spędzasz z Iness jeden dzień, po czym myślisz, że wiesz o niej więcej niż ja? – pada pytanie.
     – Może dlatego, że ja jej słucham! – warczy Yannick. – Ty nawet nie wiesz, że Iness robi wszystko, by ci zaimponować. Na każdym kroku uświadamiasz jej, że jest po prostu słabą, bezbronną dziewczyną.
     Raptownie się prostuję i spoglądam Yannickowi w oczy. Nigdy mu o tym nie wspomniałam. Widocznie chłopak rozumie mnie bardziej, niż się tego spodziewałam.
     – To prawda, Iness? – pyta Ian.

     Nie odpowiadam. Układam w myślach słowa, które odpowiednio zdefiniowałyby to, co teraz czuję, lecz do głowy przychodzi mi jedynie stek bzdur.
    – Jeśli tak było, to przepraszam. Przecież wiesz, że nie musisz mi niczego udowadniać. Zawsze myślałem, że...
     – Chociaż raz mógłbyś dać jej dojść do słowa – wtrąca się Yannick. – Nie zawsze musisz grać samca alfa. Przyjaźń to handel wymienny. Powinieneś...
     – Przestań! – odzywam się, próbując zapobiec dalszym dyskusjom. – Daj mu spokój. Naprawdę doceniam to, że interesujesz się tym, co czuję, ale nie powinieneś wtrącać się do tego, co jest między mną a Ianem.
     – W porządku – odpowiada Yannick. – Załatwcie to między sobą.
     Po tych słowach chłopak odwraca się za siebie i wychodzi z domu, z impetem zatrzaskując drzwi.
   Nie powinnam reagować tak gwałtownie. W końcu wiele Yannickowi zawdzięczam. Uratował mi życie, pomógł Gilii...
     – Zależy mu na tobie – stwierdza Ian. – To dlatego jest tak bardzo zazdrosny o mnie.
     – Nie obchodzi mnie to, co myśli – kłamię. – Nie obchodzi mnie, co myśli żaden z was – dodaję chłodno. – Teraz najważniejsze są przygotowania do igrzysk. 
     Sprzeczka chłopaków pozwoliła mi na chwilę o nich zapomnieć. Jednak pora zmierzyć się z rzeczywistością. Jako trybut reprezentujący Dwunasty Dystrykt w Siedemdziesiątych Szóstych Głodowych Igrzyskach, powinnam zrobić wszystko, by wypaść jak najlepiej. Dlatego też zarzucam na ramiona ciemną kurtkę i każę Ianowi iść za mną. Zamykam drzwi, ściskając w dłoni uchwyt plecaka i obserwuję jak z każdym wydechem z moich ust wydobywa się biały obłok. Wyjątkowo chłodny wieczór jak na tę porę roku.
     – Dokąd idziemy? – pyta w końcu Ian.
     – Przygotować się na igrzyska – odpowiadam.
     Chłopak nie protestuje, chodź kątem oka widzę jego zniesmaczoną minę. Pewnie nadal uważa, że szanse, by którekolwiek z nas zostało posłane na arenę, są niemal równe zeru. Wkrótce powiem mu o moim przywidzeniu. Zresztą nawet gdyby to wszystko okazało się być kłamstwem, to jednak zawsze warto dmuchać na zimne. Szczególnie, jeśli w grę wchodzi ludzkie życie.
     U kresu Dwunastego Dystryktu zauważam ciemną postać. Nie zawiodłam się. Strażnik Pokoju nadal na mnie czeka, pomimo tego, że minęła już ponad godzina od czasu umownego spotkania. 

     Kiedy z cienia wyłania się sylwetka mężczyzny, Ian spogląda na mnie pytającym wzrokiem, lecz nie reaguje. Nie rzuca się na strażnika, nie chce go zaatakować. Ufa mi. Wie, że jeśli ja nie boję się posłańca z Kapitolu, on też nie musi. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że Ian poznaje, kim jest ów człowiek. Przecież widział nagranie prezydenta Pullmana, na którym ten sam wartownik przebija na wskroś buntownika z Dystryktu Czwartego.
     – Ian... – przełykam głośno ślinę i robię chwilę znaczącej pauzy. – To jest mężczyzna, który celował do mnie w dniu, kiedy zaatakowano Ćwiek.
     Chłopak stara się zachować spokój, jednak doskonale go znam i wiem, że to dla niego trudna sytuacja. Ian działa wbrew swojej woli, inaczej dawno zaatakowałby Strażnika Pokoju, by zemścić się za to, co ten zrobił niewinnym ludziom. W tym względzie oboje z Yannickiem mają te same charaktery.
     – Uratował mnie, bo... – kontynuuję. – Bo prawdopodobnie jestem jego córką.
     – Słucham? – pyta wzburzony Ian. Teraz z pewnością myśli, że popadam w jakiś obłęd. – Chyba się przesłyszałem. Iness, twój ojciec nie żyje. Wiem, że ci ciężko po jego stracie, ale...
    – I widzisz. Znów zaczynasz. Nawet nieświadomie dajesz mi do zrozumienia, że jestem słaba. Że nie mogę poradzić sobie z otaczającą mnie rzeczywistością i szukam absurdalnych rozwiązań.
     – Nie to miałem na myśli, po prostu...
     – Posłuchaj go – wskazuję na mężczyznę. – Może zmienisz zdanie.
     Skinieniem głowy daję strażnikowi znak, by jeszcze raz zrelacjonował przebieg zdarzeń. Ian reaguje podobnie jak ja, w dniu, kiedy nie uwierzyłam w ani jedno słowo. Niedowierzanie. Irytacja.
     Jednak bijąc się z myślami, doszłam do pewnego wniosku.
     – Na początku sama uważałam to za jedno wielkie kłamstwo, ale nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć tego, dlaczego uratowano mi życie. Ten człowiek musi mówić prawdę. Inaczej już dawno by mnie tu nie było...
    – To wszystko prawda – przerywa mi wartownik. – Jestem strażnikiem z Kapitolu. Ciąży na mnie przysięga. Jeśli sprzeciwię się rozkazom prezydenta – zginę. Na początku było mi ciężko. Zabijałem wbrew własnej woli. Prezydent Snow może i był bezlitosny, ale z mojej ręki najwięcej ludzi zginęło odkąd władzę w Panem objął Pullman. Nie mogę tego zmienić. Wykonuję tylko swoje obowiązki. Nic innego mi już nie zostało. Nic, prócz ciebie, Iness – wyznaje strażnik, patrząc mi głęboko w oczy.
     Kiedy te oczy wpatrywały się we mnie tydzień temu, nie widziałam w nich żadnych emocji. Należały do bezdusznego automatu do morderstw. Dziś z tych oczu można czytać jak z otwartej księgi. Chyba nikt nie jest w stanie tak niezwykle kłamać. 
     A może po prostu jestem zbyt łatwowierna.
     – Wobec tego musisz mi pomóc. Bo inaczej stracisz i mnie.
     – Zrobię wszystko, co w mojej mocy – deklaruje strażnik.

     – Uczyń mnie zawodowym trybutem. Masz miesiąc. Moje szanse na zwycięstwo w Głodowych Igrzyskach powinny wzrosnąć od zera do jakiś... dziesięciu procent.
     – O czym ty mówisz? – pyta strażnik.
     – Miałam widzenie. To jakiś rodzaj szóstego zmysłu, sama nie wiem. Ale zaraz po przebudzeniu przyszedł Ian i kazał mi obejrzeć komunikat Flickermana. To ja zostanę trybutką reprezentującą Dwunasty Dystrykt na Siedemdziesiątych Szóstych Igrzyskach Śmierci.
     – To niemożliwe. Pullman przysiągł przed całym zgromadzeniem, że nie zorganizuje kolejnych igrzysk.
     – Widocznie kłamał – wtrąca się Ian. – A to znaczy, że przeciwstawił się większości ludzi, nawet tym w centrum Panem. To idealny moment, by doprowadzić do kolejnego powstania. Dystrykty zamieszkuje teraz garstka ludzi. Każda śmierć będzie ciosem dla całego Kapitolu.
     – To wykluczone – oznajmia Strażnik. – Nie jesteśmy w stanie zapobiec igrzyskom. Ludzie stracili już zbyt wielu bliskich. Boją się. Symbol rewolucji jest torturowany w Kapitolu, a Kosogłosa nie da się zastąpić. Poza tym dystrykty dostały już to, czego chciały. Luksusu.
     – Mylisz się – przerywam. Nie żądaliśmy luksusu. Walczyliśmy o wolność, która właśnie została nam odebrana.
     – Jest nas za mało. To się nie uda. Jeśli chcesz – idź i walcz. Jestem pewien, że nie pociągniesz za sobą tłumu – wyznaje Strażnik.
     Niestety wiem, że ma rację. Każdy z dystryktów zamieszkuje co najmniej o jedna czwarta mniej ludności, niż przed rewolucją. Głównie kobiety i dzieci.
     – Wobec tego nie traćmy już czasu – mówi Ian. – Pora na trening!
     Kiwam głową. W końcu to ja z całej trójki potrzebuję najwięcej ćwiczeń. To, czy dojdzie do rewolucji, nie ma teraz dla mnie najmniejszego znaczenia. Na pewno nie zdążymy wzniecić iskry przed rozpoczęciem igrzysk. A mój los jest już właściwie przesądzony. Jednak nie chcę poddawać się bez walki. Nie zginę pod Rogiem Obfitości, próbując nieudolnie zdobyć jakąś marną broń. Będę walczyć do samego końca i nie zawaham się zabić. Nie mogę.
    – Zasada pierwsza: refleks. Musisz być skupiona i uważna – mówi Strażnik, który podczas drogi w głąb lasu przedstawił się nam jako Rod. – To się tyczy również Ciebie, Ian. Wiesz, że w Dwunastce nie zostało już zbyt wielu chłopców.
     – Zasada druga: nikomu nie ufaj. Sojusz na arenie jest integralną częścią planu przetrwania, ale nigdy nie wypuszczajcie z dłoni noża w obecności nieprzyjaciół. Nie traktujcie jak sprzymierzeńca nawet partnera z własnego dystryktu. Zawrzyjcie przyjaźnie, bądźcie uważni i wybierzcie do ataku najbardziej odpowiedni moment. Ani za wcześnie, bo wróg może okazać się pomocny, ani zbyt późno, bo wtedy on wyprzedzi wasz ruch – mówiąc to, Rod sięga do plecaka, i po wyjęciu z niego noża, rzuca nim gdzieś przed siebie. Dopiero po chwili zauważam martwą wiewiórkę.
     – Zasada trzecia: dosyć gadania. Wszystkiego dowiecie się jedynie ćwicząc. Na początek bieg pięć kilometrów. Kondycja fizyczna to podstawa!
     Nie protestuję. Biegnę te pięć kilometrów ze świadomością, że za chwilę wypluję płuca. Widząc, że Ian ma nienaganną kondycję, Rod dolicza mu kolejne kilometry. Tymczasem ja próbuję dojść do siebie, przy czym nie mam na to zbyt wiele czasu, gdyż po chwili muszę biec od nowa.
     Po tygodniu ćwiczeń zaprzyjaźniam się z nożami i łukiem.
     – Lekcja czwarta: poznaj przeciwnika. Zapamiętajcie twarze innych trybutów oraz to, z którego dystryktu pochodzą. Jeśli wiesz, że dziewczyna jest z Czwórki, prawdopodobnie będzie władać trójzębem bądź bronią, która nie sprawdzi się na znaczne odległości. Trybut z Siódemki jest zawsze groźny w dziczy. Na otwartym terenie nie poradzi sobie bez topora.
    – To z czego słynie Dwunastka? – pytam. W czym my jesteśmy dobrzy?
     – Dwunastka słynie z Katniss, Peety i Haymitcha. Poza nimi to jeden z najgorzej broniących się dystryktów.
     – Więc nauczmy się umiejętności innych! – proponuje Ian. – Mnie osobiście odpowiada nauka rzucania toporami.

     – W porządku. Jutro o tej samej porze przynieście ze sobą nową broń.

     W przeddzień igrzysk opuszczam trening. Całą noc dręczą mnie koszmary. Nabieram coraz więcej wątpliwości. Czy będę w stanie zabić drugiego człowieka? Wątpię. Jednak jeśli tego nie zrobię, nie przetrwam. Każda noc to dla mnie walka z własnym sumieniem. Podcięte gardła, wyprute wnętrzności. Za każdą z tych masakr stoi jedna i ta sama osoba. Iness Bentley. Trybut z Dwunastego Dystryktu. Zwyciężczyni Siedemdziesiątych Szóstych Głodowych Igrzysk.
     Wykluczone...

13 komentarzy:

  1. na początku bardzo cie przepraszam, ze naspamiłam ci pod rozdziałem reklamując swoją nową notkę. Nie zauważyłam nowej zakładki :P No i bardzo się cieszę,że w końcu doczekałam się nowego rozdziału! Bardzo krótkiego, swoją drogą...Szczerze mówiąc to mógłby być trzy razy dłuższy i wtedy także by mi odpowiadał :)
    Mało było tu Yannicka, a ja bardzo lubię tę postać. Ale chłopak w pewnym sensie ma rację...Ian trochę gasi biedną Iness, cały czas ją poprawia i próbuje narzucić jej własne zdanie. Ale przecież długo się znają i chłopakowi na niej pewnie po prostu zależy. Stara się ją chronić jak umie i jestem pewna, że nie ma złych intencji.
    Co do Roda...nadal nie podoba mi się ten gość. Uważam, ze Iness zbyt szybko się z nim spoufaliła. Może rzeczywiście ten facet nie ma względem niej złych intencji, ale dziewczyna powinna być ostrożna. Ale przynajmniej czegoś może jej nauczyć, a jeśli ma uczestniczyć w głodowych igrzyskach, to wszelka wiedza od kogoś tak doświadczonego na pewno się jej przyda!
    Do kolejnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm, nie lubię Iana. Jest taki... um... Zachowuje się tak, jakby większość rzeczy które się wokół niego działy, jest nierealna. I na dodatek nie przepada za Yannickiem. A Iness brakuję trochę pewności siebie i jest hipokrytką. Najpierw wmawia sobie, że będzie potrafiła zabić a później tchórzy. Eh, oby tak nie było na arenie. Zastanawiam się tylko, czy nie zgłosi się na trybuta. Chociaż to by był trochę plagiat - końcu Katniss się zgłosiła. Stawiam raczej, że to Ian albo Yannick się zgłoszą by ją chronić. A może i nie, zobaczymy :v Czekam na nn :D
    Dużo weny życzę i przy okazji zapraszam też do mnie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iness po prostu straciła pewność siebie w chwili, gdy uświadomiła sobie, że Igrzyska są tak blisko. Więc jej bronię :P Ale dobrze, że postacie, które stworzyłam, budzą u czytelników emocje. :)

      Usuń
  3. Tak, jest to bardzo ważne, żeby postacie budziły emocje, żeby miały zalety i wady - bowiem nikt nie chce czytać o idealnych bohaterach :)
    Rozdział wciągający, niestety więcej Iana niż Yannicka, ale jakoś przeżyję. Nie mogę doczekać się wyboru drugiego trybuta - bo skoro Iness jest tak pewna, że to ona zostanie jednym z nich to ja myślę tak samo. Teraz tylko czeka nas wybór drugiego.
    Dobrze, że Strażnik nauczy ją jak się bronić, niezły pomysł, może wkrótce bohaterka zaprzyjaźni się z ojcem. Bo marzy mi się, żeby był on kimś na kształt Haymitcha.
    Czekam na kolejny rozdział i dziękuję za wiadomość o tym.
    Pozdrawiam

    PS Dziękuję za miłe słowa, choć osobiście uważam, że Ty również dobrze piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Czyli jednak spotkała się z "ojcem". Nie było przy tym żadnych większych pogaduszek, wyjaśnień, ale przynajmniej dziewczyna miała wykwalifikowanego trenera przed Igrzyskami. Jakoś mam wrażenie, że rzeczywiście to Iness będzie brać w nich udział. Co do osobnika męskiego, to nie mam pojęcia kogo wybierzesz, ale z chęcią się dowiem. Jestem ciekawa, jak to będzie przebiegać, jak będą wyglądać te "nowe igrzyska", no i czy być może nowa bohaterka stanie się kosogłosem... Cóż czekam na więcej! Pozdrawiam i dużo weny życzę, w końcu ona zawsze się przydaje :D
    saeculo-verbis.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Interesujące. Bardzo mnie zastanawia czy Iness zostanie wylosowana i wygra igrzyska. Ciekawi mnie również kto będzie reprezentował grupę męską dystryktu 12. Fajny by był również romans między zawodnikami innych dystryktów, ale zapewne to się nie wydarzy. Fajny był ten moment jak dwunastka słynie z Katniss i Haymitcha ( nie mogłam wtedy ze śmiechu) Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.
    Zapraszam również na mojego bloga http://kronika-dark-hills.blogspot.com/.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. No to się narobiło, nie? Szkoda mi Yannicka. Polubiłam go, a tak mało go w tym rozdziale :( Zastanawiam się, jeśli Iness zostanie wybrana na trybutkę, kto będzie jej towarzyszył? Yannick, Ian, a może jeszcze ktoś inny? Tyle pytań, zero odpowiedzi i muszę czekać na kolejny rozdział.
    Dobrze, że Strażnik vel "jej ojciec" zgodził się, aby jej pomóc. To naprawdę się przyda, szczególnie, że Iness nie ma żadnych specjalnych zdolności, ale patrząc na jej nastawienie - na pewno nie jest słabą dziewczynką. Poza tym, nic dziwnego, że przeddzień Igrzysk czuła się, jak się czuła. Stres, strach, niecierpliwość. Nikt nie chciałby być na jej miejscu, szczególnie, że męczy ją to widzenie i jest przekonana, że to na nią padnie.

    Pozdrawiam, CM Pattzy
    http://at-your-command.blogspot.com/
    http://oznakowana.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. I nadrobiłam, tak jak mówiłam. :D Rozdziały szybko się czyta, a akcji narzuciłaś dobre tempo - nie toczy się za szybko, ale też nie zbyt wolno. Trochę szybko rozwiązałaś sprawę z ojcem Iness, więc nawet nie mogliśmy za bardzo zastanowić się nad koncepcją, że on żyje). Ogólnie czekam z niecierpliwością na to, jak potoczą losy głównych bohaterów. :D Napisałabym coś jeszcze, ale dosłownie usypiam.
    Weny. ;)
    Ell
    game-of-panem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grr zaprzeczam samej sobie. Naprawdę zaczyna być ze mną źle o tej porze. xD

      Usuń
  8. Informuję, że w związku z nieukończeniem stażu przez Cyrille, blogi z jej kolejki, w tym w-popiolach-igrzysk, zostały umieszczone w wolnej kolejce.
    Jednak ja jestem zainteresowana ocenieniem Twojego opowiadania. Pytanie tylko: czy się zgadzasz, bym to właśnie ja podjęła się tej oceny?

    Prosiłabym o pozostawienie odpowiedzi pod najnowszym postem na ocenialni.

    Pozdrawiam,
    MariXa M. z Krytyki Dla Odważnych

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! ;) jestem bardzo zaskoczona, bo byłam przekonana, że skomentowałam ten rozdział. Dobrze, że wpadłam ponownie, bo niestety okazuje się, że mój komentarz zaniknął. Może mam sklerozę albo nie wcisnęłam 'opublikuj'? No nie ważne. Postaram się go jakoś odtworzyć;)

    Wpadłam tu jakiś czas temu przez przypadek, więc postanowiłam przeczytać i skomentować;) Muszę powiedzieć, że bardzo spodobało mi się to jak piszesz. Przede wszystkim to, że wprowadzasz atmosferę grozy, a tematyka opowiadania nie jest nudna. Potrafisz wywołać ciekawość, emocje, a to sprawia, że rozdziały czyta się z ogromną przyjemnością. Jestem bardzo ciekawa czy te wizje głównej bohaterki się sprawdzą i czy rzeczywiście będzie musiała dokonywać tych wszystkich masakrycznych rzeczy. Dla niej lepiej by było, zeby nie musiała, ale dla czytelnika byłby to prawdziwy rarytas! Poza tym to stworzyłoby możliwości do napisania wielu wspaniałych, emocjonujących rozdziałów, więc chyba wolałabym, żeby jednak musiała tego wszystkiego dokonywać;D Podobała mi się również rozmowa chłopaków. Mam wrażenie, że obu zależy na Iness tylko pokazują to w inny sposób. Ciekawa jestem jak to wszystko dalej się rozwinie i czy dziewczyna podoła zadaniu. Życzę Ci dużo weny i serdecznie pozdrawiam! ;)

    A jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie;) Byłoby mi bardzo miło!
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Te treningi będą super, szkoda, że Iness może dorównać zawodowcom - jesli Ci w ogóle będą dobrzy. ;x Oby związali sojusz. W sensie zawodowcy XD

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i uświadamia mi, że wejścia na bloga nie są efektem przypadku, lecz rzeczywistym zainteresowaniem moją pracą.
Jeśli czytasz, pozostaw w komentarzu krótki wpis. Choćby miało to być zwykłe słowo „przeczytałem".