12 lipca, 2015

9.

     Tkwię przy oknie jeszcze długo po tym, jak Lavinia przypomniała o czekającej na mnie kolacji. Obiecałam jej, że za chwilę przyjdę, lecz tak naprawdę mam ochotę pozostać w wagonie całą wieczność. Czy cokolwiek może mieć znaczenie w chwili, gdy wiesz, że umrzesz? Przecież każdy z nas kiedyś odejdzie. Przyszła kolej i na mnie. Czy to oznacza, że mam poddać się bez walki?
     Przez cały czas mój mózg jest przystankiem dla tysiąca myśli. Każda z nich oscyluje wokół śmierci i samotności. Nie pozwolono mi nawet pożegnać się z rodziną. I jak to możliwe, że w ogóle doszło do tak katastrofalnej w skutkach pomyłki? Z natłoku myśli zaczyna boleć mnie głowa, ale wzięcie aspiryny wiązałoby się z wyjściem na zewnątrz, a nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z Ianem. Muszę uspokoić myśli i udać, że wyśmienicie radzę sobie z emocjami.
     To właśnie przez nie tu jestem. Bo nie potrafię tlić w sobie żalu, jaki żywię do tego świata. Do Pullmana i całej jego świty, choć w najmniejszym stopniu odpowiedzialnej za obecny stan rzeczy.
     Kiedy po raz kolejny rozlega się pukanie, rzucam w drzwi wagonu jakąś starą książką, jednocześnie krzycząc, żeby dano mi spokój.
     – Nie jestem głodna! – wrzeszczę i krzyżuję ręce na piersiach.
     Pukanie ustaje, przez co od razu nabieram podejrzeń. Poprzednim razem Lavinia nie chciała ustąpić.
     „Musisz poznać wszystkie obowiązujące procedury”. 
     Problem w tym, że mam je w głębokim poważaniu. Zależy mi tylko na tym, by utrzymać przy życiu swojego przyjaciela. Czy nie powinnam w związku z tym zawalczyć również o siebie? Przecież szanse na przeżycie gwałtownie maleją w pojedynkę.
     Spoglądam na drzwi przedziału i zastanawiam się, czy Lavinia sobie poszła. Czyżby kobieta tak po prostu dała za wygraną? Postanawiam to sprawdzić, lecz kiedy okazuje się, że po drugiej stronie stoi oniemiały Ian, w przypływie paniki zatrzaskuję mu drzwi przed nosem. Dopiero po upływie chwili ponownie wyglądam na zewnątrz.
     – Przepraszam – dukam żałośnie, nie wiedząc, kto w tym momencie jest bardziej wstrząśnięty zaistniałą sytuacją.
     – Powiedziano mi, że mam pójść po Alice... – odpowiada Ian, po czym rzuca mi się na szyję. Mam wrażenie, że przez te kilka minut czuję jego przyspieszone bicie serca. Wierzchem dłoni wycieram mokry od łez policzek. Obecność mojego najlepszego przyjaciela jest jedyną rzeczą, która ratuje mnie od zwariowania.
     – Tak bardzo mi przykro – mówię, pociągając nosem. Po raz kolejny czuję się jak mała, bezbronna dziewczynka.
     Kiedy Ian obejmuje dłońmi moją twarz, zauważam, że również płakał. Chłopak opuszkiem kciuka gładzi mój policzek i odgarnia za ucho kosmyk niesfornych włosów.
     – Ochronię cię. Przeżyjesz. Obiecuję.
     Kręcę głową.
     – Nie składaj obietnic bez pokrycia.
     – To nie są obietnice bez pokrycia. Mamy doświadczenie. Ciężko trenowaliśmy w czasie, gdy nawet zawodowi trybuci spoczywali na laurach zwycięstwa.
     – To się nie uda – odpowiadam pesymistycznie i podchodzę do okna, by w zadumie obserwować ruchomy krajobraz. Ian idzie moim śladem. Nie jestem w stanie stwierdzić, przez jaki czas oboje milczymy, lecz cisza trwałaby dłużej, gdyby nie pytanie, którego nie chciałam usłyszeć.
     – Jak to się stało, Iness?
     Przełykam głośno ślinę i zastanawiam się, czy mam powiedzieć mu prawdę. Ale to, co pomyśli sobie o mnie Ian, nie powinno mieć już znaczenia. Dlatego chwytam go za nadgarstek, a gdy oboje siadamy na łóżku, zaczynam mówić. Nie szczędzę żadnych szczegółów, nawet przechwalam się swoją doskonałą celnością w sytuacji, gdy jestem pełna gniewu. Nigdy wcześniej na zajęciach z ojcem nie wykazałam się taką precyzją.
     Potem jednak przechodzę do mniej chlubnego fragmentu historii.
     – A więc to moja wina – wyznaje Ian, a mnie ogarnia zdumienie. Chcę zaprzeczyć, ale doprowadziłoby to do dalszych dyskusji, na które nie mam teraz ochoty. Dlatego przypominam sobie o czekającej na mnie kolacji, pełnej smakołyków, których nigdy w życiu nie było mi dane spróbować.
     – Zgłodniałam. Zaprowadzisz mnie do wagonu restauracyjnego? – zmieniam temat.
     – Jasne – odpowiada Ian, nie drążąc dalej tematu.
     Lavinia wita mnie okrzykiem radości, jakby moja obecność miała dawać jej jakąś korzyść. Obok niej przy stole siedzi na oko czterdziestoletnia, atrakcyjna blondynka.
     – Iness, to jest Krista Vansanten. Wasza mentorka.
     Kobieta podnosi kąciki ust, siląc się na cień uśmiechu, po czym bez słowa powraca do konsumowania deseru. Mentorka ma idealne proporcje twarzy, w Kapitolu mogłaby nawet brać udział w pokazach mody, gdyby nie fakt, że jest troszeczkę za stara, a wokół jej oczu zarysowały się już widoczne zmarszczki.
     – W porozumieniu z Kapitolem postanowiliśmy, że będziesz przedstawiała się swoim własnym nazwiskiem – oznajmia Lavinia. – Nagranie z dożynek pokaże, że wylosowano właśnie Ciebie. Organizatorzy Igrzysk nie chcą wprowadzać zamieszania. Przez naszą pomyłkę...
     – Właśnie! – przerywa Ian. – Iness nie może brać odpowiedzialności za wasze pomyłki. Zawieźcie ją z powrotem do domu!
     – To niemożliwe – odzywa się Krista, przełykając otoczoną w czekoladowej polewie truskawkę. W przeciwieństwie do Lavinii, nie wykazuje względem mnie ani krzty empatii. Wygląda na całkowicie obojętną.
     – Bardzo mi przykro. Ale nie mamy innego wyjścia. Tym bardziej, że właśnie dzwonili do nas strażnicy z Dwunastki, informując, że Alice nie żyje.
     – Jak to? – pytam drżącym głosem, odstawiając na stół filiżankę kawy.
     – Znaleźli ją martwą w lesie. Dopadło ją jakieś dzikie zwierzę, czy coś – odpowiada beznamiętnie Krista, od niechcenia wzruszając ramionami. – Czy to ważne?
     Przez chwilę nie wierzę własnym uszom.
     – Oczywiście! – wybucham. – Jak możesz tak mówić o ludzkim nieszczęściu? Nie masz serca! Jesteś tylko głupim, pozbawionym uczuć pionkiem Kapitolu!
     – Uważaj na słowa – syczy Krista, ale zanim dodaje coś jeszcze, w słowo wchodzi jej Lavinia.
     – Wystarczy, Iness. Twoim obowiązkiem jest zwracanie się do mentorki z szacunkiem.
     – A idźcie w cholerę z taką mentorką! – krzyczę i wychodzę, z impetem zatrzaskując drzwi. Nagle przechodzi mi ochota na jedzenie.
     Idę prosto do swojego przedziału. Siadam na łóżku i dociskam do piersi poduszkę. Jestem wściekła i zdruzgotana. Jakim cudem Krista ma odpowiadać za moje życie, skoro w ogóle jej na nim nie zależy?
     Po chwili dołącza do mnie Ian.
     – Nie potrzebujemy jej, Iness. Zwyciężysz bez względu na to, czy mentorka nam pomoże, czy nie.
     – Obiecaj mi coś – odzywam się po chwili. – Jeśli zginę, a ty przeżyjesz...
     – Nie mów tak...
     – Nie przerywaj! – nakazuję. – Więc jeśli ci się uda, powiedz mojej mamie, że bardzo ją za wszystko przepraszam. – Wstrzymuję na chwilę oddech, by przemyśleć to, co chcę jeszcze powiedzieć. – I doprowadźcie z Yannickiem do powstania. Nie wierzę w to, co mówił mój ojciec. Ludzie buntują się przeciw niesprawiedliwości Kapitolu. A prezydent jest jeszcze słaby. Mamy szansę.
     Ian na znak zgody kiwa głową.
     – Obiecaj mi to samo. Gdy igrzyska się skończą.
     – Jeśli zwyciężę.
     – Kiedy zwyciężysz.
     Ian chwyta mnie za dłoń, a kiedy splatamy ze sobą palce, czuję, że przechodzą mnie po plecach ciarki. Być może to moje beznadziejne położenie posuwa mnie do kroków, na które nie miałabym odwagi w innych okolicznościach.
     Jednak co do jednego jestem pewna.
     Nachylam się w kierunku Iana i nasze usta złączają się ze sobą po raz pierwszy.
     – Przepraszam – szepczę, widząc zaskoczenie przyjaciela. – Chciałam tylko...
     – Wiem – przerywa Ian, po czym obejmuje dłońmi moją twarz i całuje mnie w czoło.
     To chyba najgorsze, co mógł w tej chwili zrobić. Takie dyskretne hasło „zostańmy przyjaciółmi”.
A jedyne, czego jestem pewna, to myśl, że nie chcę być tylko jego przyjaciółką.

20 komentarzy:

  1. OMG Ian i Iness razem :D no prawie ...jestem bardzo szczęśliwa, bo myślałam, że zanim do tego dojdzie minie jeszcze sporo rozdziałów, a tu proszę :D
    jestem ciekawa jak im się uda zakończyć całkowicie igrzyska i czy potem pojawi się też Yannick
    życzę dużo weny i jak najszybciej wstawiaj kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to też myślałam, że Iness ujawni swoje uczucia później. xD Wyszło jednak inaczej. :P

      Usuń
  2. Jestem! No i cieszę się bardzo, że w końcu jesteś, bo z tego, co się orientuję, to dawno tu nie widziałam nowego rozdziału :D
    Iness ma u mnie plusa! Bardzo mi się podobało to, jak się zachowała w tym rozdziale! Wzięli ją zamiast innej dziewczyny i zachowują się, jakby to była najnormalniejsza w świecie rzecz, a przecież nie jest! Fakt, zrobiła źle wychodząc za ogrodzenie i w innych okolicznościach pewnie przypłaciłaby to życiem, ale niesprawiedliwe jest to, że nie pozwolili jej nawet pożegnać się z matką i siostrą, tylko tak po prostu wsadzili do tego pierdzielonego pociągu a ona nie może nic zrobić! I do tego a atmosfera...No nic, tylko się dobić! A za taką mentorkę to ja dziękuję! Niby za co Iness ma ją szanować, co? Za to, ze obżera się pysznościami zamiast chociaż trochę przejąć się śmiercią niewinnej dziewczyny, którą coś pożarło? Chyba, że to nie było dzikie zwierzę, a po prostu strażnicy ją załatwili, a ta bestia to tylko przykrywka, żeby nie było skandalu, ani nic z tych rzeczy, bo tam u nich to wszystko jest możliwe! Ugh... Wkurzyłam się!
    Uhuhuhuhu! Żebyś widziała dziewczyno moją minę, jak Iness pocałowała Iana! Masakra! Do tej pory myślałam, że ona traktuje go bardziej jak brata, a tu takie coś! Ale jednocześnie mnie to boli, bo on wyraźnie dał jej do zrozumienia, że poza przyjaźnią nic nie może ich łączyć. Wszyscy wiemy przecież, że całus w czoło oznacza troskę. Ale mam nadzieję, że oboje przeżyją, i pokażą temu nowemu prezydentowi, że nie są niczym bezrozumne bydło i nie dadzą sobą pomiatać! A co!
    No i oczywiście czekam na mojego kochanego Yannicka! Chyba się zakochałam (po raz kolejny)... <3 :D
    Pozdrawiam kicia, i żeby nie zostawiać kolejnych komentarzy informuję tutaj (ja wiem, że to brzydko,wybacz :* ) że u mnie nowość! Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię zaskakiwać, więc nie ukrywam - cieszę się z Twojej reakcji. :D
      Nie mam nic przeciwko wspomnieniu tutaj, że pojawił się nowy wpis. ;) Zakładka SPAM powstała z myślą o ludziach, którzy i tak nie przeczytają ani słowa w moich rozdziałach, żeby mogli zostawić tu potem coś więcej niż link do siebie. :D

      Usuń
  3. Ta scena, gdy byli razem bardzo mnie wzruszyła. Czuć to niebezpieczeństwo, na które są narażeni i ich strach, a przy okazji ogromną chęć by żyć i stawić temu wszystkiemu czoła. Zazwyczaj, gdy ludzie są razem to czują się raźniej, ale nie wiem czy w tym przypadku, któreś z nich tak to odbiera. W końcu w każdej chwili jedno albo oboje mogą zginąć... Ciekawa jestem, co będzie dalej, więc czekam na next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko. Alice nie żyje, Ian i Iness się całowali (krótko, ale zawsze coś) pisz szybko nowy rozdział.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. No i jestem. Ten rozdział podobał mi się bardziej niż poprzedni. Chyba dlatego, że w tym Iness nie wykazała się podobną głupotą. W sumie to bardzo przyjemnie mi się czytało. Szczególnie o wspólnych chwilach Iana z Iness. Lubię tę dwójkę. Chociaż troszeczkę wkurzające jest to, że chcą się nawzajem obronić i doprowadzić do zwycięstwa, ale jednak jednocześnie urocze. Jestem ciekawa, po czyje stronie będzie racja. Mam nadzieje, że po obu i jakoś uda im się obojgu przetrwać te igrzyska. Tymczasem czekam na ciąg dalszy i życzę weny! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam wszystko. Byłam zdeterminowana, a po drugie ta historia mnie wciągnęła. Raczej wessała.
    Iness i Ian muszą być razem bez względu na wszystko. Tak. Byłabym wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
    Ogólnie o rozdziale: prażone orzeszki w miodzie. Doprawdy, jestem zachwycona Twoim opowiadaniem. Absolutna finezja w każdym zdaniu. Nie zauważyłam żadnych błędów. A teraz podstawowe pytanie: kiedy kolejny rozdział? :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz! Mam ochotę rozwinąć skrzydełka i unieść się do góry. Poważnie, bardzo mi miło, kłaniam się nisko.
      A gdy pojawi się nowy rozdział, to powiadomię Cię o tym na Twoim blogu, oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. hej, nestia! :) ogarnęłam całość, a raczej ją połknęłam :D jesteś cudowna i uważam, że masz naprawdę talent do pisania :) budujesz napięcie, zdumiewasz, zachwycasz i masz naprawde wszystkie te cechy, które powinna mieć zawodowa autorka bestsellerów. muszę ci powiedzieć, że sprawiłaś, że polubiłam główną bohaterkę, a to 90 % sukcesu. Pozostałe 10 % to treść, która bardzo mnie wciągnęła. Iness chyba nie wierzy w siebie. Myśli, że tak naprawdę jest bezsilna, a to nieprawda. Wydaje mi się, że jest odważna i silna. Po pierwsze. Przez miesiąc ćwiczyła, biegała po pięć kilometrów i strzelała do leśnych zwierząt. Po drugie. Na dożynki ubrała się zamiast w kieckę w bokserkę i spodenki, a więc inaczej niż ( za przeproszeniem :D) te głupie bojaźliwe dziewczyny. Po trzecie. Została przedstawicielką 12 dystryktu w Głosowych Igrzyskach, a tak naprawdę to nie ona była wylosowana. Wydaje mi się to chore i niesprawiedliwe, ale przecież to ona jest główna bohaterką i takie są niestety Igrzyska. Niosą za soba śmierć. Pozostaje wierzyć, że Iness da sobie radę, bo do tej pory radziła sobie całkiem nieźle. Jednak mimo tego bardzo się o nią boję. Jeśli mam być szczera wolałam tego drugiego przystojniaka o niebieskich oczach i blond włosach. Był bardziej w moim typie. I wydawało mi się, że to byłby idealny partner dla Iness, a sama Iness jest w nim zakochana. Niestety się rozczarowałam. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz, ale Ian to nie jest dobry partner dla Iness. Nie wierzy w nią. W każdym razie oczekuję z niecierpliwością na kolejny rozdział. Nie mogę się doczekać i mam nadzieję, że szybko go dodasz. Pozdrawiam i ściskam serdecznie zniecierpliwiona nelly :D

    wymyslonyswiat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa, cieszę się, że wpadłaś.
      Ian traktuje Iness jak młodszą siostrę, jest bardziej troskliwym bratem niż przyjacielem i boi się, że dziewczynie mogłoby się stać coś złego. Stąd takie zachowanie. Więcej nie powiem. :P
      Widzę, że dosyć sporo osób polubiło wyluzowanego Yannicka. ;)
      Również mocno ściskam!

      Usuń
  8. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, mam nadzieję że niedługo go dodasz :):)

    http://anita-turowska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. szczerze, zbierałem się długo, aż skomentuje tego bloga. ZNalazłem go dużo wcześniej, przecyztałem kilka rozdziałów, ale nia miałem czasu skomentować. Cóż, jutro mam wiecej do czytania. :D
    Zachęcili mnie trybuci, rok lub dwa lata temu miałem dwa blogi o igrzyskach - Nina Dobrev była główną bohaterką jednego z nich. :D
    Zostawię jutro kom dotyczący rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetne, świetne i jeszczeraz świetnie. Dziewiąty rozdział i już koniec, weź powiedz, że Dystrykt Pierwszy, Drugi i Czwarty też trenowali. Cóż, dziewczyna z DWójki nie będzie zbyt silna, noale. Mogłaby przeżyć przynajmniej dwa dni. :X

      Usuń
    2. Zauważyłam, że strasznie interesują Cię losy zawodowców. ;) Często o nich wspominasz. Niestety, nie mogę zdradzić, czy osoby z tych Dystryktów również trenowały. :D
      ps. dziękuję za komentarze, cieszę się, że historia przypadła Ci do gustu.

      Usuń
    3. Haha, to pewnie wkurzające? XD Uwielbiam ich. XDD Jestem ciekaw jak ich tutaj przedstawisz. :D

      Usuń
    4. Nie, nie wkurzające. Bardziej intrygujące. ;)
      Na zawodowców mam już swój plan, jednak ze względu na narrację pierwszoosobową, wszyscy będą tu przedstawiani z perspektywy Iness, co ograniczy mi nieco "pole do popisu". :D

      Usuń
  10. Trochę długo mnie nie było, dlatego teraz nadrabiam :)
    Iness wreszcie zrozumiała, że nie czuje do przyjaciela tylko przyjaźni. Ciekawe jak to się rozwinie dalej :)
    Znalazłam mały błąd w tekście:
    w słowo wchodzi jej jej Lavinia.
    tylko jedno "jej:
    Podoba mi się, a zwłaszcza to, że oboje bohaterzy chcą utrzymać siebie przy życiu. Taka mała powtórka z Katniss i Peetą.
    Czytam dalej, dłuższy rozdział zostawię później.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i uświadamia mi, że wejścia na bloga nie są efektem przypadku, lecz rzeczywistym zainteresowaniem moją pracą.
Jeśli czytasz, pozostaw w komentarzu krótki wpis. Choćby miało to być zwykłe słowo „przeczytałem".