Czuła, że jej głowa lada chwila eksploduje. Zachwiała się
na palcach, jednocześnie przywołując w pamięci wydarzenia
poprzedniego wieczora. Chwilę, kiedy Jake objął ją w pasie i
chwilę, kiedy widziała w jego oczach, że tego właśnie pragnie.
Przywołała też uśmiech uszczęśliwionej Janie, która nie
straciła głównej roli w przedstawieniu. Ale najgorszy był wyraz
miny Kyry, kiedy bez pukania weszła do pokoju w chwili, gdy ona i
Jake całowali się na jej własnym łóżku. Nie miała prawa
zapukać. Przecież to był także jej pokój. A oni nie mieli prawa
zachowywać się w taki sposób. Myślała więc, że ból głowy był
spowodowany kłótnią z przyjaciółką. Ale wtedy coś usłyszała. Usłyszała
głos Cassie, wzywający pomocy.
Reed szybko skarciła się za brak logicznego myślenia.
Zapomniała o tym, gdy ostatnim razem jej przyjaciółka została
zaatakowana. Wszystko wyglądało podobnie. Ogromny ból,
bezwładność i realność szeptów w jej myślach. Upadła. Wsparta na kolanach, ostatkiem sił próbowała sięgnąć po leżący na komodzie telefon Janie. Drżącym
palcem odnalazła numer Cassie i nacisnęła zieloną słuchawkę,
mając wrażenie, że trwa to całą wieczność. Nie zdziwił jej
brak odpowiedzi. Postanowiła zadzwonić jeszcze raz. Tym razem wbiła
numer z pamięci. Wzdrygnęła się, słysząc jak w drugim końcu
pokoju odezwało się "New Devide" Kyry. Pozostawało
jeszcze jedno wyjście. Jeszcze jeden znany na pamięć numer. Reed
zdążyła nacisnąć słuchawkę, po czym fala potężnego bólu
odebrała jej panowanie nad urządzeniem, które wypadło dziewczynie
z rąk i poleciało aż pod same drzwi.
- Słucham? - odezwał się głos po drugiej stronie, ale Reed
już go nie słyszała.
*
Jake pochylił się nad Reed, nerwowo potrząsając jej
ramieniem. Kiedy otworzyła oczy, poczuł jak z jego serca spada
ciężki kamień. Chciał spytać, co się stało, lecz dziewczyna go
uprzedziła.
- Gdzie jest Cassie? - spytała półszeptem, wspierając się na
łokciach.
- Nie wiem - wzruszył ramionami Jake i wyciągnął rękę, by pogładzić Reed po policzku. Ona jednak odtrąciła jego dłoń.
- Nic nie rozumiesz. Cassie jest w niebezpieczeństwie - wychrypiała Reed, czując, że ból głowy powraca. Pomóż mi, proszę. Reed - wiem, że mnie słyszysz. Błagam.
- Jak to? - spytał zdezorientowany Jake.
- Kiedy wyjawiłam ci nasz sekret, nie wspomniałam o tym, że mnie i Cassandrę łączy specjalna więź. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale za każdym razem, gdy grozi jej niebezpieczeństwo, słyszę jej szepty i dostaję zawrotów głowy. Jestem jej strażniczką, Jake. Jej przyjaciółką. Muszę ją znaleźć.
- Nie możesz nic zrobić - jesteś wyczerpana. Jeśli chcesz, pójdę jej poszukać - zaproponował Jake, mając nieodparte wrażenie, że Reed majaczy. Zważywszy na fakt, że była rozpalona, wydawało się to być jedynym wytłumaczeniem. Przecież Cassie nie może nic grozić, a wszystkie historie o Hertogach były - zdaniem Jake'a, mocno przesadzone.
- Nie! - zaprotestowała. - Pomóż mi wstać.
Zdecydowanie w głosie Reed nie pozostawiało chłopakowi wyboru. Chwycił Reed za rękę, a kiedy ta stanęła na nogach, objął ją w pasie, by w razie potrzeby uchronić dziewczynę od upadku. Pamiętał, gdy jego babcia leżała w szpitalu po zawale. Kilka dni przed śmiercią. Wygląda okropnie. Miała siną skórę i podkrążone oczy. I gdyby nie fakt, że majaczyła, a szpitalny monitor wskazywał na prawidłowe wskaźniki życiowych funkcji, większość pomyślałaby, że nie żyje. W tej chwili Reed wyglądała (i zachowywała się) podobnie.
- Wiesz, że wyglądasz jak śmierć? - spytał Jake, kiedy Reed pociągnęła go za rękę na korytarz.
- Wiesz, że Cassie będzie wyglądać tak samo, jeśli jej nie pomogę? - wrzasnęła w odpowiedzi przywołując w myślach obraz martwego ciała swojej przyjaciółki. Wzdrygnęła się na tą myśl i złapała kilka spazmatycznych oddechów. - Dam radę.
Kilkanaście minut później odnaleźli Kyrę, która (o dziwo!) spędzała czas w bibliotece.
- Gdzie jest Cassie? - krzyknęła Reed, potrząsając przyjaciółkę za ramię.
- Hej, spokojnie, co jest?
Jake odsunął dla Reed krzesło, ale ta przeszła obok, usilnie próbując powstrzymać lecące po policzkach łzy. Kiedy chłopak podszedł do niej wraz z Kyrą, nie chciała nawet podnieść na nich wzroku.
- Nie rozumiecie. Ona może umrzeć. Czuję to - ledwie wypowiedziała ostatnie słowo, a zachwiała się na własnych nogach, i gdyby nie interwencja Jake'a - osunęłaby się na ziemię.
- Nie wiem - wzruszył ramionami Jake i wyciągnął rękę, by pogładzić Reed po policzku. Ona jednak odtrąciła jego dłoń.
- Nic nie rozumiesz. Cassie jest w niebezpieczeństwie - wychrypiała Reed, czując, że ból głowy powraca. Pomóż mi, proszę. Reed - wiem, że mnie słyszysz. Błagam.
- Jak to? - spytał zdezorientowany Jake.
- Kiedy wyjawiłam ci nasz sekret, nie wspomniałam o tym, że mnie i Cassandrę łączy specjalna więź. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale za każdym razem, gdy grozi jej niebezpieczeństwo, słyszę jej szepty i dostaję zawrotów głowy. Jestem jej strażniczką, Jake. Jej przyjaciółką. Muszę ją znaleźć.
- Nie możesz nic zrobić - jesteś wyczerpana. Jeśli chcesz, pójdę jej poszukać - zaproponował Jake, mając nieodparte wrażenie, że Reed majaczy. Zważywszy na fakt, że była rozpalona, wydawało się to być jedynym wytłumaczeniem. Przecież Cassie nie może nic grozić, a wszystkie historie o Hertogach były - zdaniem Jake'a, mocno przesadzone.
- Nie! - zaprotestowała. - Pomóż mi wstać.
Zdecydowanie w głosie Reed nie pozostawiało chłopakowi wyboru. Chwycił Reed za rękę, a kiedy ta stanęła na nogach, objął ją w pasie, by w razie potrzeby uchronić dziewczynę od upadku. Pamiętał, gdy jego babcia leżała w szpitalu po zawale. Kilka dni przed śmiercią. Wygląda okropnie. Miała siną skórę i podkrążone oczy. I gdyby nie fakt, że majaczyła, a szpitalny monitor wskazywał na prawidłowe wskaźniki życiowych funkcji, większość pomyślałaby, że nie żyje. W tej chwili Reed wyglądała (i zachowywała się) podobnie.
- Wiesz, że wyglądasz jak śmierć? - spytał Jake, kiedy Reed pociągnęła go za rękę na korytarz.
- Wiesz, że Cassie będzie wyglądać tak samo, jeśli jej nie pomogę? - wrzasnęła w odpowiedzi przywołując w myślach obraz martwego ciała swojej przyjaciółki. Wzdrygnęła się na tą myśl i złapała kilka spazmatycznych oddechów. - Dam radę.
Kilkanaście minut później odnaleźli Kyrę, która (o dziwo!) spędzała czas w bibliotece.
- Gdzie jest Cassie? - krzyknęła Reed, potrząsając przyjaciółkę za ramię.
- Hej, spokojnie, co jest?
Jake odsunął dla Reed krzesło, ale ta przeszła obok, usilnie próbując powstrzymać lecące po policzkach łzy. Kiedy chłopak podszedł do niej wraz z Kyrą, nie chciała nawet podnieść na nich wzroku.
- Nie rozumiecie. Ona może umrzeć. Czuję to - ledwie wypowiedziała ostatnie słowo, a zachwiała się na własnych nogach, i gdyby nie interwencja Jake'a - osunęłaby się na ziemię.
- I co teraz? -
spytała Kyra drżącym głosem. Reed wiedziała, że tylko ona będzie teraz w stanie jej uwierzyć.
- Poszukaj Cassie, a ja zaniosę Reed do pielęgniarki. Będziemy w kontakcie - zarządził Jake.
Kyra skinęła głową i wybiegła z biblioteki, na chwilę odwracając się przez ramię. Prawie zapomniała o tym, jak Jake i Reed zranili ją poprzedniego dnia. Prawie. Mimo wszystko pobiegła do pokoju i w pośpiechu chwyciła swoją komórkę, próbując połączyć się z Cassandrą. Bez skutku. Wychodząc, podeptała telefon Janie i przeklinając pod nosem, schyliła się, by go podnieść. Jednocześnie przypomniała sobie o jej próbie do musicalu i pędem puściła się do sali prób, zatrzymując się tylko po to, by zapytać mijanych uczniów o to, czy przypadkiem nie widzieli Cassie.
Kiedy otworzyła drzwi, Janie właśnie śpiewała z Jonathanem i pomimo wszystko, Kyra zdołała zauważyć, jak bardzo jest tym zaabsorbowana.
- Janie! - krzyknęła najgłośniej, jak tylko potrafiła, a muzyka przestała grać. - Jest problem.
- Mam próbę - burknęła przyjaciółka, widocznie niezadowolona z tego, że jej przeszkodzono.
- Nie przeszkadzałabym, gdyby to nie była sprawa życia lub śmierci - rzuciła w odpowiedzi Kyra, zdając sobie sprawę, że wypowiedziane przez nią słowa mogą nie być zwyczajną przenośnią.
Janie zbiegła ze sceny, przepraszając nauczyciela za zamieszanie. Nie zdążyła nawet zabrać swojej torby, gdyż Kyra szarpnęła ją za ramię i wyprowadziła za drzwi.
- Rany, Kyra! Nie tak mocno.
- Cassie zniknęła.
- Nie zniknęła - sprostowała Janie. - Jest na randce z Christianem. Pół godziny temu mówiła mi, że wychodzi.
Kyra najwyraźniej się zmieszała. Przez chwile stała w bezruchu, zastanawiając się, o co tak właściwie chodzi. Odetchnęła jednak z ulgą i coraz bardziej zaczęła skłaniać się ku teorii Jake'a, że Reed mówi bzdury z powodu gorączki.
- Masz jego numer? - spytała na wszelki wypadek, by mieć stu procentową pewność.
- Nie mam przy sobie komórki.
- Już masz - powiedziała Kyra, wymachując przed oczami Janie jej telefonem. Przyjaciółka zerknęła na dotykowy ekran i po kilku chwilach trzymała go tuż przy uchu.
- Halo, Christian? Cześć. Yyy. Mam pytanie. Jest z tobą Cassie? Halo? Christian? Jesteś tam? Halo? - Janie kilka razy potrząsnęła telefonem, w nadziei, że to pomoże.
- I co? - ponaglała ją Kyra.
- Dziwne. Chris stwierdził, że traci zasięg, ale miałam wrażenie, że to zwyczajna ściema. Ale... - urwała.
- Ale co?
- Poszukaj Cassie, a ja zaniosę Reed do pielęgniarki. Będziemy w kontakcie - zarządził Jake.
Kyra skinęła głową i wybiegła z biblioteki, na chwilę odwracając się przez ramię. Prawie zapomniała o tym, jak Jake i Reed zranili ją poprzedniego dnia. Prawie. Mimo wszystko pobiegła do pokoju i w pośpiechu chwyciła swoją komórkę, próbując połączyć się z Cassandrą. Bez skutku. Wychodząc, podeptała telefon Janie i przeklinając pod nosem, schyliła się, by go podnieść. Jednocześnie przypomniała sobie o jej próbie do musicalu i pędem puściła się do sali prób, zatrzymując się tylko po to, by zapytać mijanych uczniów o to, czy przypadkiem nie widzieli Cassie.
Kiedy otworzyła drzwi, Janie właśnie śpiewała z Jonathanem i pomimo wszystko, Kyra zdołała zauważyć, jak bardzo jest tym zaabsorbowana.
- Janie! - krzyknęła najgłośniej, jak tylko potrafiła, a muzyka przestała grać. - Jest problem.
- Mam próbę - burknęła przyjaciółka, widocznie niezadowolona z tego, że jej przeszkodzono.
- Nie przeszkadzałabym, gdyby to nie była sprawa życia lub śmierci - rzuciła w odpowiedzi Kyra, zdając sobie sprawę, że wypowiedziane przez nią słowa mogą nie być zwyczajną przenośnią.
Janie zbiegła ze sceny, przepraszając nauczyciela za zamieszanie. Nie zdążyła nawet zabrać swojej torby, gdyż Kyra szarpnęła ją za ramię i wyprowadziła za drzwi.
- Rany, Kyra! Nie tak mocno.
- Cassie zniknęła.
- Nie zniknęła - sprostowała Janie. - Jest na randce z Christianem. Pół godziny temu mówiła mi, że wychodzi.
Kyra najwyraźniej się zmieszała. Przez chwile stała w bezruchu, zastanawiając się, o co tak właściwie chodzi. Odetchnęła jednak z ulgą i coraz bardziej zaczęła skłaniać się ku teorii Jake'a, że Reed mówi bzdury z powodu gorączki.
- Masz jego numer? - spytała na wszelki wypadek, by mieć stu procentową pewność.
- Nie mam przy sobie komórki.
- Już masz - powiedziała Kyra, wymachując przed oczami Janie jej telefonem. Przyjaciółka zerknęła na dotykowy ekran i po kilku chwilach trzymała go tuż przy uchu.
- Halo, Christian? Cześć. Yyy. Mam pytanie. Jest z tobą Cassie? Halo? Christian? Jesteś tam? Halo? - Janie kilka razy potrząsnęła telefonem, w nadziei, że to pomoże.
- I co? - ponaglała ją Kyra.
- Dziwne. Chris stwierdził, że traci zasięg, ale miałam wrażenie, że to zwyczajna ściema. Ale... - urwała.
- Ale co?
- Ale słyszałam coś jeszcze. Jakiś stłumiony jęk? Boże,
Kyra. Powiedz mi, o co chodzi.
- Cassie może być w niebezpieczeństwie, Reed znowu dostała od niej sygnał. A teraz leży nieprzytomna i nie może nam pomóc. Musimy ją znaleźć. Nie wiesz, gdzie oni są?
- Nie mam pojęcia. Ale... Boże, Kyra. Wczoraj zauważyłam na szyi Cassie ślad ugryzienia. Miała mi wytłumaczyć, skąd to się wzięło, ale nie zdążyła.
- Spokojnie - wtrąciła Kyra. - Cassie jest bezpieczna dopóki czuwa przy niej Christian.
- Cassie może być w niebezpieczeństwie, Reed znowu dostała od niej sygnał. A teraz leży nieprzytomna i nie może nam pomóc. Musimy ją znaleźć. Nie wiesz, gdzie oni są?
- Nie mam pojęcia. Ale... Boże, Kyra. Wczoraj zauważyłam na szyi Cassie ślad ugryzienia. Miała mi wytłumaczyć, skąd to się wzięło, ale nie zdążyła.
- Spokojnie - wtrąciła Kyra. - Cassie jest bezpieczna dopóki czuwa przy niej Christian.
*
- Czy Cassie jest teraz z Christianem? - wysapał Jake, wpadając
do pokoju dziewczyn, które właśnie przeszukiwały wszystkie rzeczy swojej przyjaciółki w poszukiwaniu jej pamiętnika. Miały nadzieję, że znajdą
w nim kluczowe informacje, ale po zapiskach nie było ani śladu. Ślad po ukąszeniu nadal pozostawał wielkim znakiem zapytania.
- Tak. Co się dzieje?
- Christian Lang to w rzeczywistości Conrad Moon.
- Nie rozumiem.
- Christian posługuje się fałszywym nazwiskiem, aby nikt nie odkrył jego tożsamości. W rzeczywistości Conrad Moon ma za sobą nieciekawą przeszłość. Podejrzewano go o zabójstwo niejakiej Mellisy Cooper. Ciało jego dziewczyny zostało znalezione w lesie, nieopodal jej domu. Było pozbawione krwi.
- Czy to, znaczy, że Christian...?
- Tak, Janie. Christian jest Hertogiem...
Tydzień później.
- Ta tragedia wciąż pozostaje dla nas wielkim znakiem zapytania - powiedziała pani dyrektor pochylając się nad nowo postawionym nagrobkiem. Reed wyciągnęła z kieszeni paczkę zapałek i w zamyśleniu odpaliła znicz. Nie odpowiedziała. W rzeczywistości ta tajemnica została już rozwiązana. Wampirzy jad uzależniał Cassie od wpływu Christiana, który z każdym ugryzieniem odbierał dziewczynie coraz więcej mocy. Kiedy Reed zdołała porozumieć się z Cassie by dowiedzieć się, gdzie ta aktualnie przebywa, wraz z przyjaciółmi tam pobiegła. A potem go zabiła. Oczywiście z pomocą Kyry i Janie. A teraz stoi nad jego grobem dręczona wyrzutami sumienia. Zapala dla Christiana znicz. I nawet odmawia za niego modlitwę. A potem przeklina go za wszystko, co zrobił. Wtula się w ramiona Jake'a i płacze. Nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Przecież stała się zabójczynią.
Powoli odchodzą, w ponurej ciszy trzymając się za dłonie. Pozostaje już tylko kupić znicz na grób Cassie.
_________________________
I mamy smutny koniec. Mały edit już po dodaniu komentarzy, dlatego wskazują one na to, że zakończenie nie jest jeszcze znane. Pozdrawiam i zapraszam ponownie. Maturalna klasa, stąd nie wiem, kiedy zacznę znów coś pisać, ale z pewnością jeszcze tu wrócę :)
- Tak. Co się dzieje?
- Christian Lang to w rzeczywistości Conrad Moon.
- Nie rozumiem.
- Christian posługuje się fałszywym nazwiskiem, aby nikt nie odkrył jego tożsamości. W rzeczywistości Conrad Moon ma za sobą nieciekawą przeszłość. Podejrzewano go o zabójstwo niejakiej Mellisy Cooper. Ciało jego dziewczyny zostało znalezione w lesie, nieopodal jej domu. Było pozbawione krwi.
- Czy to, znaczy, że Christian...?
- Tak, Janie. Christian jest Hertogiem...
Tydzień później.
- Ta tragedia wciąż pozostaje dla nas wielkim znakiem zapytania - powiedziała pani dyrektor pochylając się nad nowo postawionym nagrobkiem. Reed wyciągnęła z kieszeni paczkę zapałek i w zamyśleniu odpaliła znicz. Nie odpowiedziała. W rzeczywistości ta tajemnica została już rozwiązana. Wampirzy jad uzależniał Cassie od wpływu Christiana, który z każdym ugryzieniem odbierał dziewczynie coraz więcej mocy. Kiedy Reed zdołała porozumieć się z Cassie by dowiedzieć się, gdzie ta aktualnie przebywa, wraz z przyjaciółmi tam pobiegła. A potem go zabiła. Oczywiście z pomocą Kyry i Janie. A teraz stoi nad jego grobem dręczona wyrzutami sumienia. Zapala dla Christiana znicz. I nawet odmawia za niego modlitwę. A potem przeklina go za wszystko, co zrobił. Wtula się w ramiona Jake'a i płacze. Nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Przecież stała się zabójczynią.
Powoli odchodzą, w ponurej ciszy trzymając się za dłonie. Pozostaje już tylko kupić znicz na grób Cassie.
_________________________
I mamy smutny koniec. Mały edit już po dodaniu komentarzy, dlatego wskazują one na to, że zakończenie nie jest jeszcze znane. Pozdrawiam i zapraszam ponownie. Maturalna klasa, stąd nie wiem, kiedy zacznę znów coś pisać, ale z pewnością jeszcze tu wrócę :)
O boże... Christian Hertogiem?? Tego sie nie spodziewałam... Ale co bedzie z Cassie?? Ja nie moge bardzo ciekawy rozdział i w ogole :D. Ale co z Cassie?? Czy ona... żyje?
OdpowiedzUsuńPowiem tak: w trakcie pisania tego rozdziału Cassie jeszcze żyła, a co będzie w kolejnym - tego już nie mogę zdradzić.
UsuńPozdrawiam ;)
Co? Tylko jeszcze jeden?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nie uśmiercisz Cassie. W każdym razie jestem ciekawa cóż będzie dalej.
To będzie ostatni rozdział w tym opowiadaniu. A planuję następne ;)
UsuńAle jak to ze mną bywa - wszystko się może zmienić.
O CHOLERA JASNA TO MNIE ZAGIĘŁAŚ TOTALNIE TYM ROZDZIAŁEM.
OdpowiedzUsuńChristian?! Ale przecież on kocha Cass... no ej :((( CHOLERA, MOMENT. to skoro on ją gryzł wcześniej to czemu nikomu tego nie powiedziała?! Ale ona jest głupia! Głupia Cassie! :||||
NO TĘPA! Proszę, niech przeżyje ;_;
Biedna trochę Kyra, taka niechciana i w ogóle ;-;
Jak to 1?! Niektóre wątki można poprowadzić jeszcze przez 10 rozdziałów :<<<<
Nie potrafię wykrzesać z siebie czegoś konkretnego.. niby już czytając tamten rozdział coś tak myślałam że z Chrisem nie do końca gra ale... ojezu ale to jest smutne ;_; muszę zrobić mojego chłopakowi badania na Hertogowizm bo jeszcze mnie wyssie D:
To to takie smutne... okej, nie dam rady więcej napisać ;_;
Czekam... ;-;
Badania na Hertogowizm - hahaha xD
UsuńNiby możnaby jeszcze poprowadzić tą historię i w założeniu miała mieć 30 a nie 20 rozdziałów, ale tak jakoś zainteresowanie się zmniejszyło, a w kolejce czeka następna bohaterka, by wkraść się na bloga :P
bardzo mi się podoba to jak piszesz :o
OdpowiedzUsuńogólnie to rozdział MEGA *o*
wciągnął mnie i w ogóle szok . dżizas xd
czekam na next i zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://swiat-skrywa-wiele-tajemnic.blogspot.com/2014/05/rozdzia-xiv-wszystko-procz-snu.html?showComment=1401557203146#c349980667767322873
Pewnie że czytam twojego bloga, po prostu nie miałam czasu by cokolwiek przeczytać. Ale teraz wracam do normy i będę na bieżąco :)
OdpowiedzUsuńoj dawno mnie nie bylo i musze nadrobic czytanie tych rodziałow, juz zabieram się za lekturę :) piszesz zawsze w fajnym i przyjemnym stylu ^^
OdpowiedzUsuń