26 maja, 2015

7.

     Wymiotuję już od godziny. Moje ciało skutecznie odmawia mi posłuszeństwa. I chociaż z całych sił pragnę po raz ostatni iść do lasu, nie jestem w stanie poruszyć nawet palcami u stóp.
     Jeśli chcę pozyskać sponsorów, muszę wziąć się w garść. Nikt nie wspomoże bezbronnej dziewczynki. Podczas igrzysk wielokrotnie zdarzało się, że ci najsłabsi znajdowali z pozoru bezpieczne schronienie na arenie, po czym umierali z braku pożywienia. A jeśli nawet mieli go pod dostatkiem, Kapitol musiał zapewnić widzom rozrywkę. Ludzie, którzy nie robili wokół siebie zamieszania, ginęli bez cienia litości.
     Nie chcę zginąć jak tchórz, wpadając w jedną z zasadzek Kapitolu.
     Zdecydowanie muszę wziąć się w garść.
     Wczoraj poinformowałam o wszystkim mamę. Oczywiście zachowała się jak Ian. Prosiła, bym nie zawierzała wszystkiego swoim przeczuciom i nie przyciągała do siebie złych myśli. Albo udaje silną, albo rzeczywiście nie zdaje sobie sprawy z tego, co czeka jej córkę.
     Nie udźwignę tego sama. Potrzebuję jej w chwili, gdy zapadnie werdykt. Jednak w tym roku prawo do udziału w dożynkach przysługuje tylko wszystkim potencjalnym trybutom, czyli osobom od dwunastego do osiemnastego roku życia. Pozostali mieszkańcy dystryktu zostali zobowiązani do wykonywania codziennych obowiązków. Dlatego mojej mamy ze mną nie będzie, a to oznacza, że zobaczę ją dopiero w celi, podczas pięciominutowego pożegnania z bliskimi.
     Wczoraj mama uznała pożegnanie za zbędne. Powiedziała, że zobaczymy się w domu wieczorem.
     Myślę o tym, kiedy odsuwam zasłonę, a wpadające do domu promienie słońca oślepiają mnie na dłuższą chwilę. Dzień dożynek jest upalny i parny, ale pogoda nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia. Nawet przy trzydziestostopniowym mrozie pot oblewałby mnie od stóp do głów.
     Biorę zimny prysznic w nadziei na chwilę odprężenia. Jednak ani na chwilę obrazy w mojej głowie nie gasną. Rzędy zmasakrowanych ciał, przebłyski poprzednich, oglądanych na ekranie igrzysk. Nie mam pojęcia, co czuje człowiek, kiedy wie, że za chwilę umrze. Ja czuję wyłącznie strach. Jeszcze wczoraj tliła się we mnie iskierka nadziei na wygraną. Dziś, widząc jak reaguje moje ciało, mogę jedynie liczyć na to, że (przy odrobinie szczęścia) nie zemdleję, zanim ruszy zegar.
     Gdy owijam się ręcznikiem i przewieszam przez ramię mokre włosy, po raz pierwszy zastanawiam się, kto może zostać drugim trybutem. Chciałabym, żeby wylosowano kogoś silnego. Kogoś, kto przez dłuższy czas zostanie moim sojusznikiem i obroni mnie przed wrogiem. Kogoś, kto pomoże mi wydłużyć życie choćby o godzinę. Jeśli drugi trybut będzie równie słaby, co ja, Dystrykt Dwunasty po raz kolejny w historii igrzysk wystawi się na pośmiewisko.
     Wyciągam z szafy zaplanowaną na dziś sukienkę. Po chwili jednak uświadamiam sobie, że nie będę w niej wyglądać wojowniczo. Wybieram zatem białą bokserkę i krótkie spodenki w kolorze zgniłej zieleni. Dotychczas zasady dożynek ściśle określały wygląd stroju. Ale wszelkie zasady zostały złamane i nie mam zamiaru podporządkowywać się jakimś głupim ubraniowym normom.
     Spoglądam na zegarek i z bólem serca stwierdzam, że muszę już wyjść. Zawiązuję ciemne włosy w koński ogon i na chwilę przystaję w progu drzwi. Po raz ostatni lustruję pomieszczenie. Po raz ostatni widzę zawieszoną na ścianie rodzinną fotografię. Po raz ostatni spływa mi łza. 

     Przecież powiedziałam, że muszę wziąć się w garść.
     Kiedy idę na plac, mijam rzędy przerażonych nastolatków, głównie dziewczyn. Niemal wszystkie zastosowały się do zasad dotyczących stroju. Kolorowe suknie i kokardy mienią mi się w oczach i czuję, że dostaję przez nie bólu głowy. Mam ochotę uciec i raz na zawsze zaszyć się w swojej pościeli. Ale straż przyjdzie i po mnie. A wtedy pojawię się na arenie nie tylko bez szansy na sponsora, ale również ledwie żywa od brutalnych pobić. 
     Podchodzę do jednej z kolejek, gdzie odbywa się standardowa procedura. W tej kwestii niewiele się zmieniło. Zapisują moje dane osobowe, przekuwają igłą palec... Dziś widzę swoją pierwszą kroplę krwi. Już niedługo będę widzieć ostatnią.
     Strażnicy Pokoju popychają mnie do właściwego rzędu. Jeden z nich uderza mnie w twarz, krytykując mój nieprzepisowy strój. Od niechcenia wzruszam ramionami. Z całych sił staram się udowodnić, że to wszystko mnie po prostu nie obchodzi.

     Staję między dwiema blondynkami, które chodzą razem ze mną do klasy. Od razu lustrują mnie wzrokiem.
     – Dlaczego nie założyłaś sukienki? – pyta jedna z nich.
     Ignoruję ją, na co dziewczyna z niezadowoleniem mruczy coś pod nosem.
     Rozglądam się w poszukiwaniu taty. Wszędzie roi się od Strażników Pokoju, więc odnalezienie go pośród tłumu zajmuje mi kilka minut. Mój ojciec stoi tuż pod samą sceną. Podejrzewam, że jego obowiązkiem jest doprowadzenie trybutów na scenę. Między innymi odprowadzenie na śmierć własnej córki.
     Chwilę później próbuję znaleźć w tłumie Iana i Yannicka. Obaj stoją w mocno przerzedzonych grupach. Zdecydowanie więcej chłopaków znajduje się w części przeznaczonej dla trzynastolatków.
     Yannick dumnie spogląda przed siebie. Nie interesuje go nic, co dzieje się wokół niego. Wygląda jak zawodowy trybut. Nie po raz pierwszy przychodzi mi to na myśl. Mam ochotę krzyknąć i wyrwać go z zamyślenia, ale chyba nie będę ryzykować.
     Ian w tym czasie napotyka mój wzrok. Przez chwilę zauważam na jego twarzy cień uśmiechu. Jednak widzę, że również się boi. Przez ostatni miesiąc na okrągło powtarzał mi, że się mylę. Że to niemożliwe, abym to ja została posłana na arenę.
     Bezgłośnie adresuję w jego stronę słowa otuchy: dam sobie radę. Niemal natychmiast tego żałuję i widzę jak Ian traci nad sobą kontrolę. Jego policzki nabrzmiewają od czerwieni i spływają po nich wielkie łzy.
     Weź się w garść, myślę. Nie rób mi tej przykrości.
     Moja samokontrola również wisi na włosku, dlatego szybko odwracam wzrok i staram się myśleć o czymś innym. Bezskutecznie. Szybko mrugam powiekami, by powstrzymać swoje łzy przed ujrzeniem światła dziennego. Wzdycham.
     Na scenie pojawia się Lavinia Cholmondeley. Jest to wysoka, zadbana wysłanniczka z Kapitolu, która w niczym nie przypomina Effie Trinket. Ma ciemne, związane w kok włosy i kilka niesfornie opadających na twarz kosmyków. Wygląda na bardzo młodą. Prawdopodobnie jest niewiele starsza od trybutów.
     Kobieta, na powitanie, przedstawia kilka suchych faktów o igrzyskach. Mówi o nich bez krzty wzruszenia. Jestem pewna, że nigdy nie brała udziału w dożynkach. Recytuje swoje przemówienie jak wierszyk, którego należy się nauczyć na pamięć i przedstawić w taki sposób, by odpowiednio zaintonować najważniejszy fragment.
     Wkrótce na telebimie zostaje odtworzony film z przemową nowego prezydenta. Widząc go, po raz kolejny mam ochotę zwymiotować.

Moi Drodzy!
Dziś, po raz siedemdziesiąty szósty, organizujemy Głodowe Igrzyska. Chciałbym, abyście wiedzieli, że nie jest to kara za bunt Dystryktu Trzynastego. Igrzyska są hołdem oddanym mojemu bliskiemu przyjacielowi. Pamiętajcie zatem, że będziecie walczyć w słusznej sprawie. Coriolanus Snow, to ofiara dla Ciebie!
Na koniec, chciałbym osobiście życzyć wam Wesołych Głodowych Igrzysk!

     Z wściekłości zaciskam pięści i czuję jak moje paznokcie uporczywie wbijają się w skórę. Hołd dla Coriolanusa Snowa? To jakieś żarty!
     Nie mam jednak czasu, by to roztrząsać, ponieważ dłoń Lavinii Cholmondeley ląduje w kuli z nazwiskami dziewcząt. Kobieta przez chwilę miesza wszystkie kartki, po czym wyjmuje jedną z nich, powoli rozwija i podchodzi do mikrofonu, by ogłosić werdykt.
     – Panie i Panowie – mówi, a z mikrofonu wydobywa się wielki trzask. 

     Zapada cisza. No jasne, budowanie napięcia. W chwili, gdy znam werdykt, celowe odwlekanie całej sprawy nawet mnie bawi.
     – Panie i Panowie – powtarza po raz kolejny kobieta. – Tegoroczną przedstawicielką Dystryktu Dwunastego w Głodowych Igrzyskach zostaje...

     Wychylam się ze swojego rzędu i unoszę do góry brodę. Od tej pory Iness staje się prawdziwą wojowniczką.
     – … Alice Precoraro! Alice, zapraszamy na scenę.

     W chwili, gdy przeciskam się przez tłum, ktoś z tyłu łapie mnie za ramię.
     – Co ty wyprawiasz? – szepce do mnie pulchna dziewczyna.

     Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to fakt, że w Dystrykcie Dwunastym nie spotyka się pulchnych dzieci. Takie dzieci po prostu nie istnieją.
     Dopiero później spoglądam na Iana, a jego uśmiech uświadamia mi, co się właśnie stało.

     To nie ja jestem trybutem Siedemdziesiątych Szóstych Igrzysk! Nie do wiary! Przez ostatni miesiąc dawałam z siebie wszystko tylko po to, by najgorszy dzień w moim życiu zamienił się w sen. Całymi dniami przesiadywałam w lesie, ćwicząc nowe techniki ataku i samoobrony. Wylałam morze łez na morderczych treningach i morze łez na samotnych rozmyślaniach o śmierci.
     A teraz, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko wrócić na miejsce i obserwować, co zdarzy się później.
     Lecz później nie dzieje się nic. Ta niezręczność sytuacji nie wywiera na mnie najmniejszego wrażenia. Dla mnie liczy się jedynie to, że jestem bezpieczna.
     – Alice Precoraro, proszę nie robić sobie z nas żartów. Powtarzam po raz kolejny, zapraszam na scenę – wykrzykuje Lavinia. Kobieta nie wie, jak powinna się zachować, więc prosi strażników, by udali się do domu dziewczyny osobiście. 

     – No cóż. Najwidoczniej Alice Precoraro podjęła bardzo złą decyzję, nie pojawiając się na tegorocznych dożynkach.
     Biedna dziewczyna, myślę. Słowa Lavinii wyraźnie wskazują na to, że jeszcze przed odjazdem do Kapitolu Alice zostanie dotkliwie pobita.
     Spoglądam na Iana. Widzę, że nie potrafi ustać w jednym miejscu. Uśmiecha się i wiem, że zupełnie jak ja, nie przewidział takiego obrotu spraw. Chociaż przez cały czas pocieszał mnie, że szanse, bym została trybutem są marne, w głębi duszy był przekonany o tym, że mam rację. Co za ulga wiedzieć, że oboje się pomyliliśmy.
     Oboje pomyliliśmy się co do mnie.
     Lavinia Cholmondeley radośnie macha w kierunku Iana, a mój najlepszy przyjaciel wychyla się przed szereg i dumnie kroczy w kierunku sceny.
     – Co się dzieje? – pytam zdezorientowana.

     – Nie widzisz? – odpowiada blondynka z lewej. – Ian Hayland został trybutem.
     Nie chciałam usłyszeć takiej odpowiedzi...
     Tak bardzo pogrążyłam się we własnym szczęściu, że przestało mnie obchodzić drugie nazwisko.
     Nazwisko mojego najlepszego przyjaciela.
     W jednej chwili przedzieram się przez tłum i po raz kolejny wywołuję wokół siebie zamieszanie. Staję na środku przejścia dla trybutów i unoszę do góry rękę.

    – Zaczekajcie! – krzyczę, po czym zamieram w pół słowa.
     Ale ze mnie idiotka. Przecież jestem dziewczyną. Nie mogę zgłosić się na ochotniczkę za trybuta innej płci.
     Nie mogę już pomóc Ianowi.
     Wśród tłumu przebiegają ciche szmery, kilku strażników zaczyna się śmiać. Powinnam pokornie wrócić na miejsce, ale nie mogę oderwać wzroku od sceny. Ian z politowaniem spogląda w moją stronę i lekko kiwa głową, bym odpuściła.
     Jestem tak samo sparaliżowana jak rano. Jest nawet gorzej, bo w obecnej sytuacji nie jestem w stanie nic zrobić.

     W chwili, gdy śmiechy powoli cichną, na scenę wkracza jeden ze Strażników. Pochyla się nad Lavinią Cholmondeley i szepce jej coś do ucha. Twarz kobiety przybiera dziwnego wyrazu.
     Ale bez względu na treść wiadomości, nie ma ona dla mnie najmniejszego znaczenia.
     Upokorzona i roztrzęsiona po raz kolejny wracam na swoje miejsce.
    Nic gorszego nie może mnie już spotkać...


________________________________________________
Nie wiem, co się dzieje, ale co chwile przeskakuje mi zapisany tekst i fragmenty opowieści są w zupełnie innych miejscach niż powinny.
Też macie z tym problem, czy tylko u mnie tak jest?

23 komentarze:

  1. Mam wrażenie, że strażnicy nie znaleźli tej całej Alice i odbędzie się kolejne losowanie. Jakoś nie wydaje mi się, żeby nagle okazało się, że myślenie Iness było błędne. Fakt już na to wygląda, ale i tak mam wrażenie, że jeszcze wszystko może się zmienić. Co do trybuta płci męskiej zastanawiałam się między tą dwójką przyjaciół dziewczyny. Jak widać padło na Iana... Jestem ciekawa, jak to wszystko dalej będzie wyglądać. Będą jakieś zmiany w przeprowadzeniu Igrzysk? Czy Iness zostanie trybutem, a może będzie prowadziła jakąś działalność z zewnątrz, aby wspomóc przyjaciela? Cóż będę czekać na ciąg dalszy. Cieszę się z tego nowego rozdziału i mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej! Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością kolejny rozdział pojawi się szybciej. Mam teraz dużo wolnego czasu, więc poświęcę go dla Iness. A właściwie dla Iana... :)

      Usuń
    2. W takim wypadku się cieszę :)

      Usuń
  2. Hej;*
    Przybywam, żeby podziękować Ci za komentarz. Bardzo się cieszę, że znalazłaś chwilę by mnie odwiedzić i zostawić opinię ;) Chciałam zapytać czy mam Cię informować o nowych rozdziałach? A jeśli tak to gdzie? Jeśli możesz to odpisz u mnie;)
    Ja Twój rozdział przeczytam w pierwszej wolnej chwili, więc spodziewaj się mojego przybycia;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie zaskoczyłaś! Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że zamierzasz oszczędzić główną bohaterkę. Po tych wszystkich jej przeczuciach byłam wręcz przekonana, że to ona zostanie wybrana. Byłam nawet zła na jej mamę, że tak to bagatelizuje. Ale jak widać matczyna intuicja jej nie zawiodła. Zupełnie w tym wszystkim zapomniałam o Ianie i nie spodziewałam się, że zamierzasz na śmiertelny bój wysłać jego! Bardzo mi się podobało jak opisywałaś odczucia Iness. Odniosłam wrażenie, że jest jakby w innym świecie, a wszystko rozgrywa się koło niej. Wszystkie jej odczucia były dla mnie bardzo widoczne i za to ogromny plus dla Ciebie! ;) Ciekawa jestem, co dalej i czy ona naprawdę zgłosi się za Iana... Ależ by to było poświęcenie!
      Pozdrawiam! ;*
      I jeszcze raz proszę o odpowiedź na to pytanie.

      Usuń
    2. Bardzo dziękuje za komentarz i miłe słowa! Cieszę się, że nie jest tak przewidywalnie i że opisy Ci się podobają. To znaczy, że jednak nie piszę nic na darmo. :)
      Również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Rozdział bardzo ciekawy. Zastanawia mnie jednak czemu tamta dziewczyna w ogóle się nie pojawiłam na dożynkach. Ciekawe mnie również co tamten strażnik mówił do kobiety.
    Fajnie, że wróciłaś na bloga. Nie mogę się już doczekać następnych rozdziałów
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuje za komentarz. Cieszę się, że ktoś jeszcze czyta moje wypociny po tak długiej nieobecności. :)
      I dzięki takim komentarzom mam pewność, że ktoś rzeczywiście czyta treść rozdziału.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Zapraszam na rozdział 13 na http://kronika-dark-hills.blogspot.com/.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Zapraszam na nowy rozdział! ;* Nie wiem gdzie informować dlatego piszę tu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na nowe ff :)
    lost-loveff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak na przyszłość - po prawej stronie jest zakładka SPAM :)

      Usuń
  6. Dopiero teraz trafiłam na Twoje op i bardzo mi się podoba. Uwielbiam ,,Igrzyska Śmierci", a Twój pomysł z tym co działo się po rewolucji jest bardzo ciekawy. Zastanawiam się, co się stało z tą dziewczyną, która została wylosowana czemu nie przyszła? i czy na jej miejsce wylosują kogoś innego. Jeśli tak to kto to będzie? Nie spodziewałam się, że wylosują Iana (który jest super to chyba moja ulubiona postać :D) Czekam na następne rozdziały i zapraszam też do siebie
    http://diabelwaureoli.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ian przypadł Ci do gustu, bo większość czytelników woli jednak Yannicka. :D
      Na pewno odwiedzę bloga :)

      Usuń
  7. Witam po długiej przerwie :D Chciałam tylko powiedzieć, że rozdział przeczytałam już w niedzielę, ale nie miałam jak skomentować, więc jestem mocno spóźniona :/
    Przez cały czas miałam przeczucie, że to Iness zostanie wybrana, i w tym całym zamieszaniu w ogóle zapomniałam o chłopakach! Prawdę mówiąc, to już bym wolała, żeby wybrali Yannicka bo moim zdaniem ma dużo większe szanse na przeżycie niż Ian. A ta cała Alice...Może coś się stało? Bo w sumie to trochę głupie nie pojawić się na losowaniu, bo jeśli ją wybrali to ma raczej marne szanse, żeby się jakoś ukryć i uniknąć wzięcia udziału w igrzyskach...
    Ale jeśli rzeczywiście jej nie znajdą, to będą musieli wylosować kogoś innego na jej miejsce, a wtedy może paść na naszą bohaterkę...Co do tego to mam bardzo złe przeczucia...Miejmy nadzieję, że mylne.
    Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej niż ten :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem szczerze, że zawsze czekam na Twój komentarz!
      Myślałaś podobnie jak bohaterka! O tym, że sama zostanie wybrana, nie zastanawiając się nad Ianem i Yannickiem.
      Jednak myślę, że Ian da sobie jakoś radę. W końcu przez cały miesiąc ćwiczył z Iness i jej ojcem. Choć, co prawda, Yannick jest lepiej wyszkolony przez samego Gale'a.
      Być może i tak zasugerowałam zbyt wiele...
      W każdym razie dziękuję za komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  8. Długo mnie nie było, ale teraz przybyłam.
    Powiem szczerze, robi się coraz ciekawiej. Wiem, że będę wredna, gdy to powiem, ale nie żal mi Iana. Dobrze, że Iness zostanie z Yannickiem. Cóż, mam też podobne wątpliwości co przedmówca i wydaje mi się, że tej całej Alicii nie znajdą i wylosują Iness, choć mam nadzieję, że nas zaskoczysz, mój ty geniuszu literacki. Mam dwa domysły co do dalszej akcji opowiadania. Albo tak, jak sądziłam, Iness pojedzie na Igrzyska i jej ojciec pewnie coś tam namiesza, albo zostanie w Dwunastce z Yannickiem i pewnie będą kombinować jak zabić nowego prezydenta i znaleźć sponsorów dla Iana.
    Więc podsumowując, fajnie jest.
    Przy okazji zapraszm do mnie na nowy rozdział:
    76-hunger-games-sectus.blogspot.com
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Geniusz literacki" - bardzo mi miło. ;)
      Z wielką chęcią powiedziałabym Ci co się stanie, jednak nie mogę nic zdradzać, jeśli nadal chcę zachować ten element zaskoczenia. A mam nadzieję, że tak będzie!
      Szczerze mówiąc, ja osobiście wolę Iana od Yannicka, ale nie bez powodu oboje są w opowiadaniu. ;) Cieszę się, że każdy ma swojego ulubieńca i zdania są podzielone. Dzięki temu wiem, że nie tworzę schematycznych podziałów na osoby dobre i złe oraz fajne i głupie.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  9. Noo, muszę przyznać, że z każdym kolejnym nowym rozdziałem robi się tutaj coraz ciekawiej !! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, musisz dać mi znać jak tylko się pojawi :)

    Zapraszam:
    http://anita-turowska.blogspot.com/2015/06/czas-wymyka-mi-sie-z-rak-trzecia.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak mogłaś pozwolić nam uwierzyć, że to nasza bohaterka będzie trybutką! Jesteś niedobra :) Choć osobiście myślę, że Strażnik powiedział prowadzącej iż coś stało się z wybraną Alice i będą losować jeszcze raz - wylosują Iness.
    Myślałam, że wylosowanym chłopakiem będzie Yannick więc się trochę zdziwiłam z takiego obrotu sprawy. Nie mam pojęcia jak dalej pokierujesz swoim opowiadaniem, jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału.
    Czekam na niego z niecierpliwością.

    amandiolabadeo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, chyba cofnę zdanie skoro w trybutach dołączyłaś zdjęcie Alice :)

      Usuń
    2. Mam wielką nadzieję, że ucieszysz się z kolejnego rozdziału. Ukończyłam go już w około 60%.

      Usuń
  11. Zgłosi się! Zgłosi się! Ja to wiem.
    ja pierdziele, ja peirdziele. Idem czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszej pracy i uświadamia mi, że wejścia na bloga nie są efektem przypadku, lecz rzeczywistym zainteresowaniem moją pracą.
Jeśli czytasz, pozostaw w komentarzu krótki wpis. Choćby miało to być zwykłe słowo „przeczytałem".