Mężczyzna usiadł na jednym z wolnych krzeseł i postukał
paznokciami w blat stołu, oczekując na realizację zamówienia.
Ciemnooka kelnerka podała mu drinka, nachylając się tak, by
wyeksponować swój pokaźny biust. To na moment go rozkojarzyło,
ale chwilę potem wiedział już, co robić. Jednym gestem dał
kobiecie znak, że pragnie więcej. Pod stołem doszło do szybkiej
wymiany towaru na pieniądz, po czym biała tabletka została zwinnie
wsunięta do kieszeni. Kelnerka kiwnęła głową, jakby chciała tym
gestem zmusić mężczyznę do mówienia.
- Laska, którą wybrałem była jakaś nawiedzona. Już miałem ją w garści, aż tu nagle...
- Nagle co? - ponagliła go kobieta.
- No właśnie nie wiem - odpowiedział. - Chyba była wampirzycą.
- Pieprzysz? - kelnerka otworzyła szerzej oczy, siadając na skraju kanapy. - Ty to masz szczęście. Mów, co się stało.
- Już prawie była moja, ale nagle jakaś dziwna siła odepchnęła mnie w tył. Mówię poważnie. Wydaje mi się, że to jej moc.
- Jeśli jest tu wampir, to być może znajdziemy też Mieszańca. Nawet nie wiesz jak dawno nie piłam krwi. Tylko spójrz - kobieta nachyliła się, wskazując palcem swoje czoło - nowe zmarszczki. Jeśli nie wypiję krwi, to zestarzeję się nieodwracalnie.
- Jak zwykle przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu - powiedział mężczyzna i pociągnął łyk ze szklanki. - Dzięki siostra - dorzucił na pożegnanie i pocałował kobietę w policzek.
Należało sprawdzić, czy w klubie rzeczywiście jest jakiś Mieszaniec. Jedyny sposób na jego identyfikację bez wnikliwszych analiz, to stanięcie tuż obok i użycie wyostrzonego zmysłu węchu. Krew Mieszańca może być wyczuwalna z odległości do kilku metrów, w zależności od indywidualnych umiejętności danego Hertoga.
Mężczyzna przeszedł się po parkiecie, wnikliwie rozglądając się na boki. Po niespełna minucie poszukiwań obrał cel. Wysoka, piękna, ciemnowłosa pół - wampirka. Idealna. Być może to z nią będzie mógł dokończyć to, co zaczął z tamtą blondyną. W końcu Mieszańce nie mieli nadzwyczajnych mocy, by się bronić...
Jej partner na chwilę odszedł na bok, chyba udał się w kierunku baru. Mężczyzna wykorzystał okazję. Podszedł do dziewczyny i poprosił do tańca. Z początku pokręciła głową, tłumacząc się, że na kogoś czeka. Po chwili jednak uległa. On koniecznie chciał zniknąć z nią gdzieś w tłumie, by jej chłopak nie mógł jej znaleźć. Miała na imię Cassandra i uczęszczała do Akademii Muzycznej.
- Laska, którą wybrałem była jakaś nawiedzona. Już miałem ją w garści, aż tu nagle...
- Nagle co? - ponagliła go kobieta.
- No właśnie nie wiem - odpowiedział. - Chyba była wampirzycą.
- Pieprzysz? - kelnerka otworzyła szerzej oczy, siadając na skraju kanapy. - Ty to masz szczęście. Mów, co się stało.
- Już prawie była moja, ale nagle jakaś dziwna siła odepchnęła mnie w tył. Mówię poważnie. Wydaje mi się, że to jej moc.
- Jeśli jest tu wampir, to być może znajdziemy też Mieszańca. Nawet nie wiesz jak dawno nie piłam krwi. Tylko spójrz - kobieta nachyliła się, wskazując palcem swoje czoło - nowe zmarszczki. Jeśli nie wypiję krwi, to zestarzeję się nieodwracalnie.
- Jak zwykle przewrażliwiona na punkcie swojego wyglądu - powiedział mężczyzna i pociągnął łyk ze szklanki. - Dzięki siostra - dorzucił na pożegnanie i pocałował kobietę w policzek.
Należało sprawdzić, czy w klubie rzeczywiście jest jakiś Mieszaniec. Jedyny sposób na jego identyfikację bez wnikliwszych analiz, to stanięcie tuż obok i użycie wyostrzonego zmysłu węchu. Krew Mieszańca może być wyczuwalna z odległości do kilku metrów, w zależności od indywidualnych umiejętności danego Hertoga.
Mężczyzna przeszedł się po parkiecie, wnikliwie rozglądając się na boki. Po niespełna minucie poszukiwań obrał cel. Wysoka, piękna, ciemnowłosa pół - wampirka. Idealna. Być może to z nią będzie mógł dokończyć to, co zaczął z tamtą blondyną. W końcu Mieszańce nie mieli nadzwyczajnych mocy, by się bronić...
Jej partner na chwilę odszedł na bok, chyba udał się w kierunku baru. Mężczyzna wykorzystał okazję. Podszedł do dziewczyny i poprosił do tańca. Z początku pokręciła głową, tłumacząc się, że na kogoś czeka. Po chwili jednak uległa. On koniecznie chciał zniknąć z nią gdzieś w tłumie, by jej chłopak nie mógł jej znaleźć. Miała na imię Cassandra i uczęszczała do Akademii Muzycznej.
- Przepraszam, lepiej pójdę poszukać swojego chłopaka -
powiedziała, wyrywając dłonie z uścisku.
- To on powinien znaleźć ciebie - odparł mężczyzna, unosząc lewą brew.
Był dobry. Szybko udało mu się namówić Cassandrę na colę. Colę z "przypadkowo" wrzuconą tabletką. Nie mógł zbyt długo tkwić w jednym miejscu, bo jej facet ciągle przeczesywał salę w poszukiwaniu dziewczyny. Nie mógł też zaprowadzić Cassie do piwnicy w obawie, że tamta agresywna wampirka nadal w niej tkwi.
Postanowił więc wyprowadzić ją na zewnątrz.
- To on powinien znaleźć ciebie - odparł mężczyzna, unosząc lewą brew.
Był dobry. Szybko udało mu się namówić Cassandrę na colę. Colę z "przypadkowo" wrzuconą tabletką. Nie mógł zbyt długo tkwić w jednym miejscu, bo jej facet ciągle przeczesywał salę w poszukiwaniu dziewczyny. Nie mógł też zaprowadzić Cassie do piwnicy w obawie, że tamta agresywna wampirka nadal w niej tkwi.
Postanowił więc wyprowadzić ją na zewnątrz.
*
Mężczyzna był miły. I przystojny. A Christian ją olał. Poszedł
gdzieś i nie wrócił. Dała się namówić na darmową colę. Po
kilku godzinach szaleństw na parkiecie była potwornie spragniona,
dlatego chętnie sięgnęła po szklankę. Odmówiła drinka. Wolała
być tej nocy trzeźwa, ze względu na swoich przyjaciół. Ryan
bezskutecznie był ocucany przez Janie, która sama już trochę
chwiała się na swoich nogach. Christian i Reed gdzieś zniknęli, a
Jake obściskiwał się z Kyrą, choć kilka dni temu wyznał
chłopakowi Cassie, że podkochuje się w kimś innym.
Wszystko to bardzo przygnębiło Cassie, która przeczuwała, że dzisiejsza noc może być źródłem wielu nieporozumień. Siedząc przy barze szybko poczuła zmęczenie i ogarniającą ją senność. Kiedy mężczyzna zaproponował jej spacer, zgodziła się bez zastanowienia, mając nadzieję, że to pomoże jej się rozbudzić.
Myliła się. Z każdym kolejnym krokiem czuła, że traci kontrolę nad własnym ciałem. Próbowała skupić się na czymkolwiek. Liczyła mijające po drodze drzewa i próbowała określić ich gatunek. W końcu zdawało się jej, że każda roślina jest sosną. Miała też wrażenie, że mężczyzna bierze ją na ręce i próbuje przemówić dziewczynie do rozsądku. To miło z jego strony, pomyślała, a następnie opuściła zmęczone powieki, zapadając w sen.
Wszystko to bardzo przygnębiło Cassie, która przeczuwała, że dzisiejsza noc może być źródłem wielu nieporozumień. Siedząc przy barze szybko poczuła zmęczenie i ogarniającą ją senność. Kiedy mężczyzna zaproponował jej spacer, zgodziła się bez zastanowienia, mając nadzieję, że to pomoże jej się rozbudzić.
Myliła się. Z każdym kolejnym krokiem czuła, że traci kontrolę nad własnym ciałem. Próbowała skupić się na czymkolwiek. Liczyła mijające po drodze drzewa i próbowała określić ich gatunek. W końcu zdawało się jej, że każda roślina jest sosną. Miała też wrażenie, że mężczyzna bierze ją na ręce i próbuje przemówić dziewczynie do rozsądku. To miło z jego strony, pomyślała, a następnie opuściła zmęczone powieki, zapadając w sen.
*
Miała na niego czekać, a tymczasem poszła się bawić z innym mężczyzną. Christian nie ukrywał, że poczuł ukłucie zazdrości,
choć doskonale wiedział, że Cassie ma prawo bawić się z kim
chce. Wzruszył ramionami i oparł się o ścianę, sącząc drinka.
W głębi sali zauważył Kyrę i Jake'a, co zdecydowanie się mu nie
spodobało. Miał tylko nadzieję, że jego kumpel wie, co
robi.
Odstawił szklankę na bok i próbował odnaleźć wśród tańczących swoją dziewczynę. W ostatniej chwili zauważył ją przy wyjściowych drzwiach, trzymającą za rękę przystojnego mężczyznę, z którym tańczyła przez ostatnie piętnaście minut. Zacisnął wściekle pięści i przeklął pod nosem. Miał ochotę wyjść z klubu i wszcząć awanturę. Wiedział jednak, że Cassie by mu tego nie wybaczyła. Dlatego ruszył na parkiet i pociągnął za sobą Jake'a, prosząc go, by z nim poszedł i jednocześnie go kontrolował. Zobaczył też na ustach przyjaciela szminkę Kyry, ale nie miał teraz czasu, by o to pytać.
Odstawił szklankę na bok i próbował odnaleźć wśród tańczących swoją dziewczynę. W ostatniej chwili zauważył ją przy wyjściowych drzwiach, trzymającą za rękę przystojnego mężczyznę, z którym tańczyła przez ostatnie piętnaście minut. Zacisnął wściekle pięści i przeklął pod nosem. Miał ochotę wyjść z klubu i wszcząć awanturę. Wiedział jednak, że Cassie by mu tego nie wybaczyła. Dlatego ruszył na parkiet i pociągnął za sobą Jake'a, prosząc go, by z nim poszedł i jednocześnie go kontrolował. Zobaczył też na ustach przyjaciela szminkę Kyry, ale nie miał teraz czasu, by o to pytać.
*
Tym razem się uda, pomyślał mężczyzna, wodząc wzrokiem po
półnagim ciele Cassandry. Był sam, w środku ciemnego lasu i miał
przed sobą dziewczynę, która mogła zaspokoić obie jego potrzeby.
Zaczął od tej pierwszej. Potrzeby wiecznego życia. Nachylił się
do jej szyi i odgarnął na bok ciemne włosy. Zadanie było
dziecinnie proste, bo dziewczyna już spała, potraktowana uprzednio
pigułką gwałtu. Wysunął swoje kły i na chwilę się zawahał,
słysząc szmer. Jako wampir dostał dar doskonałego słuchu. Widząc
rzeczy, jakie inni potrafili czynić z wodą czy ogniem,
niejednokrotnie przeklinał swoją moc. Czasami jednak okazywała się
być przydatna. Tak jak teraz. Na moment zostawił Cassandrę samą i
ruszył w kierunku źródła dźwięku.
To była ona. Blondynka. Siedziała na pniaku i płakała. Wyglądała mizernie, ale nadal go pociągała. Nie mógł się powstrzymać. Ruszył na dziewczynę i przytrzymał rękami jej nadgarstki, co uniemożliwiło użycie mocy. Dziewczyna splunęła mu w twarz i zaczęła krzyczeć. Próbowała się uwolnić, jednak mężczyzna dobrze zadbał o to, by ręce dziewczyny pozostały nieruchome. Nie przewidział jednak czegoś innego. Reed zadała napastnikowi mocnego kopniaka w krocze. Ten zawył z bólu i przeturlał się po ziemi. Dziewczyna pobiegła w stronę klubu. Jej celem było teraz odnalezienie przyjaciół i ostrzeżenie ich.
Przedzierając się przez kolejne chaszcze dostrzegła w oddali jakiś kształt. Kiedy podeszła bliżej, o mało nie dostała zawału. Na zimnej murawie leżała półnaga i nieprzytomna Cassandra. Reed podeszła bliżej, sprawdzając puls i bicie serca. Nie mogła powstrzymać płaczu nawet wtedy, gdy upewniła się, że wszystko jest w porządku. Ostatnimi czasy zdecydowanie za często płakała.
Reed bezskutecznie starała się ocucić przyjaciółkę, a kiedy to nie pomogło, ubrała ją i wzięła na ręce. Podniosła się z ziemi i spojrzała na ciemne, gwieździste niebo, pytając siebie, dlaczego właśnie ona. To ona zabiła. To ona zawiodła Cassie. Jako strażniczka i jako przyjaciółka. Kto wie, co ten frajer zdążył jej zrobić.
- Dokąd to? - usłyszała za plecami znajomy głos.
Wytarła ręką mokre od łez policzki, by nie dawać mężczyźnie ani krzty satysfakcji. Musiała udawać pewną siebie i twardą, choć tak naprawdę nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie czuć się jak dawniej.
- Byle dalej od ciebie, bydlaku - wysyczała.
- Och, cóż za wyszukane przezwisko - zadrwił tamten i zbliżył się do dziewczyn.
Reed wyciągnęła przed siebie obie dłonie. Nigdy w życiu nie czuła tak wielkiego gniewu. Zacisnęła zęby i poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. W jednej chwili stopy napastnika uniosły się kilka centymetrów nad ziemią a na ustach Reed odmalował się pełen satysfakcji uśmiech. Zebrała w sobie na tyle siły, by odepchnąć nieprzyjaciela i powalić go na ziemię. Nie zrobiła tego, przywołując w pamięci obraz martwego Hertoga. Opuściła dłonie i poczuła, jak czyjeś dłonie, złapały ją pod ramię w chwili, gdy się zachwiała. Odwróciła się za siebie i zobaczyła Jake'a. Prawdziwego Jake'a. Nie mogła się powstrzymać, by przytulić go po tym wszystkim. Christian klęczał już przy nieprzytomnej Cassie.
- Pieprzę was wszystkich! - wrzasnął Hertog i odszedł. Tak po prostu.
Jake i Christian czekali na wyjaśnienia. Reed nie miała innego wyjścia. Musiała opowiedzieć im o Wybranych. Nie przyznała się jednak, że mężczyzna próbował ją zgwałcić. Powiedziała, że znalazła się w lesie przypadkiem, co w gruncie rzeczy było prawdą. Starała się mówić spokojnie i nie rozpłakać nawet wtedy, gdy zobaczyła na ustach Jake'a szminkę Kyry...
Dlaczego akurat ja?
To była ona. Blondynka. Siedziała na pniaku i płakała. Wyglądała mizernie, ale nadal go pociągała. Nie mógł się powstrzymać. Ruszył na dziewczynę i przytrzymał rękami jej nadgarstki, co uniemożliwiło użycie mocy. Dziewczyna splunęła mu w twarz i zaczęła krzyczeć. Próbowała się uwolnić, jednak mężczyzna dobrze zadbał o to, by ręce dziewczyny pozostały nieruchome. Nie przewidział jednak czegoś innego. Reed zadała napastnikowi mocnego kopniaka w krocze. Ten zawył z bólu i przeturlał się po ziemi. Dziewczyna pobiegła w stronę klubu. Jej celem było teraz odnalezienie przyjaciół i ostrzeżenie ich.
Przedzierając się przez kolejne chaszcze dostrzegła w oddali jakiś kształt. Kiedy podeszła bliżej, o mało nie dostała zawału. Na zimnej murawie leżała półnaga i nieprzytomna Cassandra. Reed podeszła bliżej, sprawdzając puls i bicie serca. Nie mogła powstrzymać płaczu nawet wtedy, gdy upewniła się, że wszystko jest w porządku. Ostatnimi czasy zdecydowanie za często płakała.
Reed bezskutecznie starała się ocucić przyjaciółkę, a kiedy to nie pomogło, ubrała ją i wzięła na ręce. Podniosła się z ziemi i spojrzała na ciemne, gwieździste niebo, pytając siebie, dlaczego właśnie ona. To ona zabiła. To ona zawiodła Cassie. Jako strażniczka i jako przyjaciółka. Kto wie, co ten frajer zdążył jej zrobić.
- Dokąd to? - usłyszała za plecami znajomy głos.
Wytarła ręką mokre od łez policzki, by nie dawać mężczyźnie ani krzty satysfakcji. Musiała udawać pewną siebie i twardą, choć tak naprawdę nie wiedziała, czy kiedykolwiek będzie czuć się jak dawniej.
- Byle dalej od ciebie, bydlaku - wysyczała.
- Och, cóż za wyszukane przezwisko - zadrwił tamten i zbliżył się do dziewczyn.
Reed wyciągnęła przed siebie obie dłonie. Nigdy w życiu nie czuła tak wielkiego gniewu. Zacisnęła zęby i poczuła, jak oblewa ją fala gorąca. W jednej chwili stopy napastnika uniosły się kilka centymetrów nad ziemią a na ustach Reed odmalował się pełen satysfakcji uśmiech. Zebrała w sobie na tyle siły, by odepchnąć nieprzyjaciela i powalić go na ziemię. Nie zrobiła tego, przywołując w pamięci obraz martwego Hertoga. Opuściła dłonie i poczuła, jak czyjeś dłonie, złapały ją pod ramię w chwili, gdy się zachwiała. Odwróciła się za siebie i zobaczyła Jake'a. Prawdziwego Jake'a. Nie mogła się powstrzymać, by przytulić go po tym wszystkim. Christian klęczał już przy nieprzytomnej Cassie.
- Pieprzę was wszystkich! - wrzasnął Hertog i odszedł. Tak po prostu.
Jake i Christian czekali na wyjaśnienia. Reed nie miała innego wyjścia. Musiała opowiedzieć im o Wybranych. Nie przyznała się jednak, że mężczyzna próbował ją zgwałcić. Powiedziała, że znalazła się w lesie przypadkiem, co w gruncie rzeczy było prawdą. Starała się mówić spokojnie i nie rozpłakać nawet wtedy, gdy zobaczyła na ustach Jake'a szminkę Kyry...
Dlaczego akurat ja?
Od autorki: Wiem, że większość z Was zabije mnie teraz za Jake'a
i Kyrę. Ale no cóż... tak wyszło. Przecież miłości nie można
zaplanować xD.
Do Kwas: podeszłam Cię. Myślałaś, że w poprzednim rozdziale
Hertogów nie było, a tu niespodzianka!
Zastanawiam się nad długością postów. Z
jednej strony chcę, żeby nie były zbyt długie, bo może to zniechęcić do lektury wpadających w przelocie czytelników. Z
drugiej zaś, obserwując inne blogi - widzę, że zwykle komentujący
domagają się więcej treści. Jakie jest Wasze zdanie?
ps. w następnym rozdziale będzie trochę o Jake'u i o długo wyczekiwanym Christianie i Cassie.
Trzymajcie się cieplutko.
Udanych ferii dla tych, co je rozpoczynają ;)
0.0
OdpowiedzUsuńI mogłabym na tym skończyć, bo właśnie tak wyglądam po przeczytaniu ;-;
A jednak ziomek to Hertog! RANY, czy Ty mnie przestaniesz zadziwiać?! I tak, mam ochotę Cię zabić za Jakea i Kyre, ale to nie nowość c: zainteresowało mnie, , że Cassie wspomniała coś o tym, że Jake jej się zwierza, że ktoś inny mu się podoba hmmmm :>
Heertog idiota, nie dość że chce zjeść to jeszcze zgwałcić moją biedną Cass :C a Chritian focha strzela od razu! Dobrze jednak że poszli oboje bo nie wiadomo co by się stało. Zdziwiło mnie tylko, że ten Hertog tak po prostu odszedł o.o
Ale rozdział jak zwykle genialny! Pochłonęłam w parę chwil! :3
Ja tam kibicuję za długimi rozdziałami, bo się tą historią nacieszyć nie mogę! C:
Ściskam! Pisz szybko :3
~ no-rules-in-my-world.blogspot.com
Jake się zwierzał chłopakowi Cassie. Ale czy to prawda i o kogo chodzi to nie do końca wiadomo :P
UsuńWiedziałam, że mnie pozabijacie za Kyrę i Jake'a. Ale przecież Kyra jest spoko :P
Hertog sobie odszedł, bo i tak by nie dał rady się zaspokoić. Trzy przytomne osoby, w tym co najmniej jedna z potężną mocą, to dla niego za wiele.
Również ściskam, a kolejny rozdział? Szczerze mówiąc, to zielonego pojęcia nie mam, kiedy mi się uda dodać. Wiesz... ferie się skończyły, a nauczyciele tęsknią do wstawiania jedynek.
Haha gapa ja! Oczywiście że Christiana miałam na myśli... jednak to co wychodzi spod klawiatury to już inna sprawa.
UsuńA widzisz, Tobie się skończyły, a ja mam wreszcie labę :D
No to życzę Ci tyle laby, abyś miała do wakacji zapas ;)
UsuńJa normalnie uduszę Cię własnymi rękami! Jak mogłaś wstawić wątek Kyra i Jake?! Przecież to Reed powinna z nim być. Ehh... Moje życie nie ma sensu xd... A tak na poważnie... Obydwa rozdziały bardzo, ale to bardzo mi się podobały i jak na razie mogę przyznać, że należą do moich ulubionych. Cieszę się, że Cassie nie stało się nic poważnego, choć tak szczerze powiedziawszy niezbyt przypadła mi do gustu... Jestem bardzo ciekawa następnego rozdziału, a zwłaszcza informacji na temat Jake'a... Przepraszam, że komentarz krótki i nie ogarnięty, ale nic na to nie poradzę. Życzę dużo, dużo weny :)
OdpowiedzUsuńBuźka, Milagrose ♥
Bardzo mnie cieszy to, że nie przypadła Ci do gustu Cassie. To znaczy, że każdy inaczej odbiera opowiadanie i poszczególnych bohaterów.
UsuńOk, jestem zła, bardzo zła. Chciałam wywołać u Was nie tylko pozytywne emocje i Kyra z Jakiem są na przekór wszystkiemu. Póki co.
Dobra, cicho, bo zdradzę za dużo. Ach ten długi jęzor...
Pozdrawiam serdecznie :)
A ja tam dalej mam cichą nadzieję, że Jake nie był świadomy tego co robił (w końcu procenty zaszumiały mu w głowie) i tak na prawdę w głębi serca kocha Reed <3 Tak na marginesie strasznie mi jej szkoda :( Zabiła Hertoga, a teraz kolejny chciał zgwałcić ją i jej przyjaciółkę, która przy okazji jest jej podopieczną. Ehh... Ciężkie życie wybranej ;) A tak szczerze to Reed przypadła mi do gustu najbardziej, za to Kyry jakoś nie lubię, nie wiem czemu ale nie lubię ;)
OdpowiedzUsuńOk, znowu Kolorovva wstawia nieogarnięty komentarz, ale co tam! Cała ja ;3
P.S. Jakbyś była zainteresowana dodałam nowy rozdział ^^
http://kroniki-polkrwi.blogspot.com/
Miłego dnia życzę ;*
Ten hetog jest jakiś psychiczny. Mam nadzieję, że ktoś go uśmierci w najbliższym rozdziale.
OdpowiedzUsuńWróciłam w końcu ^^
OdpowiedzUsuńJa tam wciąż jestem za Reed x Jake, chociaż w sumie do Kyry niby nic nie mam, ale jakoś ona mi do Jake'a nie pasuje :/
Zastanawiam się, ile tych Hertogów tam jest niedaleko nich w sumie. Myślałam, że jest ich raczej niewiele, ale tu się okazuje, że jednak nie. A może ta okolica jest specyficzna? Ogólnie akcja nabiera coraz szybszego tempa i z każdym kolejny akapitem coraz bardziej się wciągam.
Akcja w klubie bardzo mi się spodobała, ciekawie opisałaś ten wątek ;)
Pozdrawiam
~Arcanam~
Cieszę się, że wróciłaś. Miło mi powitać ponownie :P
UsuńA z tymi Hertogami to nigdy nic nie wiadomo. Zobaczycie ;)
Również pozdrawiam :)
Wolę dłuższe rozdziały :), rozdział świetny, czekam na kolejny! :D czekam z niecierpliwością na Cassie i Christiana :D !!
OdpowiedzUsuńWitaj,
OdpowiedzUsuńpo długiej utracie weny wreszcie udało mi się coś wypuścić z pamięci mojego komputera. Może spodoba się równie jak poprzednie części? Zapraszam serdecznie na czwarty rozdział "Przysięgi".
http://don-not-leave-me-alone.blogspot.com/
Dużo weny
Ana
Cóż, dopiero co zaczęłam czytać twojego bloga, a jako ze nie mam zbyt wiele czasu, trochę mi zajmie dotarcie do trzynastego rozdziału, więc na razie go nie skomentuję.Blog mi się spodobał - mam zamiar go odwiedzać częściej i w miarę możliwości komentować. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny,
Nidalee
+ Zapraszam do mnie. :D
spiew-kosoglosa.blogspot.com
Wow. Chyba będę pierwszą osobą, która nie życzy Ci śmierci, przez Jake' a i Kyrę. Jestem tylko jedynie troszkę zawiedziona. Ale uważam, że to "podkoloryzuje" historię.
OdpowiedzUsuńWpadłam na Twojego bloga pół godziny temu i przeczytałam wszystkie rozdziały. Cudowne - tak jednym słowem opiszę.
Na początku myślałam, że jest tylko jeden 'Hertog", który panuje w całej szkole i myślałam, że nie da się go zabić (chociaż, kto wie, może Reed się tylko wydaje, że go zabiła :D), a tu taka niespodzianka, że mamy drugiego osobnika.
W ogóle bardzo zafascynowała mnie ta sytuacja z "wampirami" i "pół wampirami".
No cóż.. czekam na dalszą część.
Powodzenia !
dziewczynaw-glanach.blogspot.com
Dobra! Podejście do komentarza!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze znowu mnóstwo emocji. Nie mam pojęcia o co chodzi. Nie jestem "łatwa" (bosz, jak to brzmi w kontekście tego rozdziału) ale po prostu mną miotasz kobito! Czuję strach o Cassie, ogromne współczucie dla Reed i nieco dla Chrisa (chociaż właściwie radość z jego zazdrości. uwielbiam zazdrość :D), przerażającą chęć zaciśnięcia macek na szyi Jake'a i ciagłe napięcie.
MAMY HERTOGA! <3
Strasznie to... wiarygodne. Pragnienia hertogów, impreza, miłostki.. Z tym "wyszukanym przezwiskiem" wyjątkowo mi się spodobało. Od razu czuć, że Reed się boi i kurde blade, nie do końca wie co powiedzieć gościowi, który ma chrapkę na jej przyjaciółkę, w każdym znaczeniu tego słowa.
Także bardzo, ale to bardzo mi się podoba ten rozdział. Zdecydowanie bardziej niż poprzedni, chociaż tamten tez był dobry ale... no ten jest lepszy i tyle! :D
Bardzo dziękuję za poparcie mojej nominacji <3
Idę próbować zebrać się do kupy i wrócić do pisania na Zagubionym. Cholercia.
Najcieplejsze pozdrowionka!!!
Kraken
Jak ja uwielbiam Twoje komentarze :)
UsuńOstatnie dwa rozdziały jakoś tak mi się spodobały, ale teraz znów nie mogę nic skrobnąć, więc Twój kolejny komentarz zapewne nie będzie tak pozytywny.
Zobaczymy, jeszcze mam czas.
Mam nadzieję, że Twój blog zajmie podium w konkursie :)
Pozdrawiam!
po pierwsze: rozdziały wcale nie są za długie, są w sam raz :P po drugie No, tu przyznaję, myślałam że ten facio skrzywdzi którąś z dziewczyn, naprawdę! juz nawet się szykowałam na jakąś scenę 18+ a tu nici... no cóż...czuję się zawiedziona tym faktem, ale rozdział i tak mi się bardzo podobał, lecę dalej :*
OdpowiedzUsuńSekretna